
Reklama.
Wóz hybrydowy ma wspomagać konie silnikiem elektrycznym podczas jazdy w górę, jeśli furman zdecyduje się go uruchomić. Z kolei jazda w dół ma ładować akumulator.
Nowy wóz ze względu na akumulator i system przekładni jest o pół tony cięższy od klasycznego. Jeśli więc furman nie zdecyduje się dać koniom elektrycznego wspomagania, to będą one musiały pociągnąć dodatkowy ciężar.
Według jednego z pracowników Tatrzańskiego Parku Narodowego to właśnie te wątpliwości zapoczątkowały narodziny szalonego pomysłu.
- Pamiętam, że rozmawialiśmy o tym, gdy nagle jeden z nas powiedział "A co jeśli dałoby się skonstruować wóz BEZ koni?" - wspomina.
Najpierw wszyscy myśleli, że żartuje. Na Morskie Oko bez koni? Przecież to niedorzeczne. Potem jednak, od słowa do słowa, absurdalny na pierwszy rzut oka pomysł zaczął kiełkować i żyć własnym życiem. W zeszłym tygodniu ruszyły pierwsze poważne prace koncepcyjne.
- Pracujemy nad wozem wyposażonym w silnik elektryczny, ale pozbawionym ciągnących go zwierząt. To urządzenie, które tak jakby samo chodzi. Nie wiemy jeszcze, jak je nazwiemy - tłumaczy inżynier współpracujący z Tatrzańskim Parkiem Narodowym.
To jest ASZdziennik, ale hybrydowy wóz konny nie został zmyślony.