Czy nie przyjemnie jest startować w wyborach samorządowych, a jednocześnie być sekretarzem stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości? O tym, że przyjemnie, może dowodzić najnowszy zastrzyk finansowy dla Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego w Rzeszowie. Marcin Warchoł, ziobrysta i kandydat na prezydenta miasta, na ostatniej przedwyborczej prostej ofiarował szpitalowi pół bańki z krajowego Funduszu Sprawiedliwości.
- Pan prezydent [ustępujący Tadeusz Ferenc] wykonał telefon do mnie, że potrzeba na to, na to i na to. Uruchomiłem w związku z tym Fundusz Sprawiedliwości, który ma nieść pomoc służbie zdrowia - wytłumaczył prostolinijnie Warchoł, dla którego uruchomić cokolwiek to betka.
Niestety, na konferencji, na której kandydat przekazał szpitalowi piękny i duży czek, pojawili się też nieprzychylni, kłótliwi dziennikarze. Zamiast cieszyć się z nowego gastroskopu, zaczęli zadawać głupawe pytania - np. podając w wątpliwość sposób gospodarowania środkami z funduszu, skoro do wyjęcia z niego 500 000 zł wystarczył jeden telefon.
Na szczęście Marcin Warchoł miał odpowiedź i na to.
- To właśnie świadczy o sprawczości państwa. Nie ma buchalterii, przeciągających się wielomiesięcznych, wieloletnich procedur, skomplikowanych wniosków. Piękno naszego funduszu polega na tym, że niesiemy pomoc tam, gdzie ona jest potrzebna - powiedział kandydat, dla którego życie jest proste, świat - piękny, a system - przyjazny.
Nie wiemy, dlaczego akurat szpitalowi w Rzeszowie (choć niczego mu nie wypominamy! służba zdrowia jest super!) potrzebne jest pół miliona z państwowej kasy na finiszu kampanii wyborczej. Wierzymy jednak, że Ministerstwo Sprawiedliwości - jak sama nazwa wskazuje - sprawiedliwie przekaże także kolejne środki innym potrzebującym szpitalom w całym kraju.
Jak tylko będą tam wybory samorządowe i kandydat od Ziobry będzie przegrywał w sondażach.
To jest ASZdziennik, ale 500 000 zł dla szpitala w Rzeszowie nie jest zmyślone.