W pierwszy weekend po zluzowaniu obostrzeń polska husaria w liczbie 20 tysięcy turystów zaatakowała Zakopane. Andrzej Sośnierz wyjaśnił, że na szczęście ryzyko zakażenia się COVID-19 w tłumie na Krupówkach jest minimalne. Bo na zimnie "oddech leci do góry".
Kiedy rząd ogłosił, że odmraża hotele, przez całą Polskę przetoczył się okrzyk "Grażyna, pakuj się, jedziemy do Zakopca!". Turyści zwalili się na południe całą hordą, żeby robić spontaniczne imprezy, tłoczyć się w kolejkach, awanturować się, pić, bić i nie nosić maseczek. Policja w samą noc z piątku na sobotę musiała interweniować 60 razy.
- Tłum na Krupówkach w Zakopanem, tak jak widziałem go w telewizji, to nie jest nic strasznego z punktu widzenia epidemicznego - powiedział poseł Porozumienia Andrzej Sośnierz w Polsat News o tłumie bez maseczek.
Polityk wyjaśnił też, że przy minusowych temperaturach oddech błyskawicznie leci do góry i szanse na zakażenie koronawirusem są dużo mniejsze.
- W zimie, gdy oddychamy, to nasz oddech błyskawicznie leci do góry - podkreślił.
Bardzo niskim osobom w takim razie już w ogóle nic nie grozi. Szczególnie narażeni są jednak wysocy oraz skoczkowie na Wielkiej Krokwi.
To jest ASZdziennik, ale Sośnierz nie został zmyślony.