
Reklama.
Prezydent Warszawy w weekend bawił się w jednym z klubów nad Wisłą na urodzinach koleżanki. W pewnym momencie zażyczył sobie zmiany muzycznego repertuaru, powołując się na sprawowaną przez siebie funkcję.
- To moje miasto, weź troszeczkę pod uwagę. Puść odrobinę funku. Na chwilę, bo tu wszyscy chcą wam krzywdę zrobić - przekonywał Trzaskowski.
- Potem zamówił Jamiroquai i odszedł - dodał jeden z uczestników imprezy.
W przyszłości prezydent stolicy nie będzie już mieć takich problemów. Zgodnie z wprowadzonym przez niego prawem wszystkie warszawskie kluby mają obowiązek puszczać kawałki z Travelling Without Moving lub jednej z pozostałych siedmiu płyt brytyjskiego zespołu grającego funk i acid jazz.
Właścicielom klubów, w których nie usłyszymy "Virtual Insanity", "Deeper Underground" czy "Cosmic Girl" grożą kary w wysokości kulkudziesięciu tysięcy złotych, areszt a nawet tortury ambientem i japońskim noisem.
To jest ASZdziennik, ale Rafał "To moje miasto" Trzaskowski nie został zmyślony.