Fot. 123rf.com
REKLAMA
Jak dotąd Agnieszka była zwolenniczką tezy, że wysyłanie CV jest bez sensu. Przemawiały za tym odkrycia jej kolegi Piotrka, który wysłał CV w internecie i nie dostał w zamian nic poza pracą od 9 do 17 i wynagrodzeniem.
– Wszelkie dowody wskazywały na to, że jedyny sens rozsyłania CV po firmach to zgłoszenie akcesu do sformalizowanego procesu naboru do pracy na wolne stanowisko, innymi słowy, szukanie roboty – tłumaczy Agnieszka.
– Ludzie rozsyłali te PDF-y, ale to wszystko było na nic, bo potem musieli borykać się z szefami, imprezami integracyjnymi, ocenami pracowniczymi, smartkażualowymi drescode'ami i panami kanapkami –wylicza. – Próbowałam ich nawet powstrzymywać, ale rekruterzy byli szybsi.
To było jednak zanim 26-latka odkryła Talentuno - platformę rekrutacyjną, w której krył się sens wysyłania CV.
– Wpisałam w Google "Tarantino", ale chyba omsknął mi się palec – przyznaje Agnieszka. – Niczego nie żałuję, bo nagle okazało się, że na wysyłaniu CV można zarobić.
Agnieszka odkryła, że na Talentuno za samo wysłanie jednego CV można zarobić 50 zł. Ale nie to jest najlepsze. Bo nie chodzi o wysłanie swojego CV.
Każdy, kto za zgodą swojej znajomej lub znajomego doda do Talentuno jej lub jego CV, dostanie w nagrodę 50 zł. CV można dodać aż 20, jeżeli ktoś ma aż tylu znajomych, i zgarnąć cały 1000 zł. Do tego dochodzi jeszcze 2000 zł prowizji, jeśli znajomi znajdą pracę. Wszystko w ramach akcji Festiwal CV na Talentuno.
Agnieszka trzyma kciuki, by jej znajomi znaleźli pracę dzięki Talentuno, bo dzięki temu sama przez jakiś czas nie będzie musiała szukać pracy. No chyba, że ktoś doda jej CV i trafi na ofertę, której nie będzie potrafiła odmówić.
Po odkryciu sensu wysyłania CV Agnieszka nie zamierza spocząć na laurach i zapowiada, że rozwikła też inną zagadkę rynku pracy.
Zapowiada, ze do 2050 roku odkryje sens pisania i wysyłania listów motywacyjnych.
To jest ASZdziennik dla Talentuno, które naprawdę płaci 50 zł za wysłane CV.