Fot. Viva!, nr 3 (574)
Reklama.
Która zaczyna się od tego kawałka, kiedy Piotr Najsztub pyta Muchę:
– Jaką jesteś matką?
– Jednak wyciągamy traumy (śmiech).
Zaskakujące skojarzenie! Na szczęście dalej okazuje się, że w haśle “trauma” chodziło o trudne i bolesne odrabianie z dziećmi prac domowych – co jest zrozumiałe i empatyzujemy, bo nie po to człowiek za młodu wydostał się z tej matni, żeby po latach do niej wracać. Uff.
Ale niestety później robi się dużo bardziej traumatycznie. Tak, że naprawdę nie tego się spodziewaliśmy, kupując Vivę z Anną Muchą ubraną w samo tylko obcisłe body.
1. Mucha bez przerwy martwi się, że jej dzieciom coś się stanie. Do tego stopnia, że wybucha płaczem w czasie rozmowy zaraz po tym, jak Najsztub pyta, czy odczuwa typowy matczyny niepokój.
– To jest ciągły...
– Lęk?
– Tak. Przerażający, porażający, paraliżujący. Widzisz? Siedzę i ryczę bez sensu.

I nawet nie wycięłam tego płaczu w autoryzacji.
2. Poznajemy zagadkową metodę wychowawczą autorstwa babci Muchy, która (tu cytat) budowała silnych i niszczyła słabych. Nie wiadomo, co to oznacza. Piotr Najsztub w ogóle się nie dziwi, pyta tylko, czy babcia robiła to z rozmysłem.
A my zostajemy bez odpowiedzi, chociaż też byśmy chętnie się dowiedzieli, bo niszczenie słabszych dzieci to może być metoda na miarę chińskich matek tygrysic. Albo antyszczepionkowców.
3. Ten dialog:
– Chcąc przeżyć, musiałaś być silna?
– Tak. I nie zrobię swoim dzieciom takiej traumy…
– A dlaczego nie?
– Z drugiej strony, właśnie, czemu nie?! (długi, perlisty śmiech). Może powinnam?
Ania, apelujemy: wstrzymaj się. Nie powinnaś.
Bo potem one też będą tak samo dziwnie reagować na pytania o rodzicielstwo.