Fot. Netflix / Jakub Włodek / Agencja Gazeta / Facebook.com / Łukasz Najder
Reklama.
"1983" spotkało się z mieszanym przyjęciem. Większość osób w sieci pisze, że sucho i nudno, i wytrzymali pół odcinka, a zachodnim recenzentom i twojemu jednemu dziwnemu znajomemu na fejsie się podoba.
Autorzy niepochlebnych opinii doświadczają tego samego, trudnego do racjonalnego wytłumaczenia zdarzenia. Niedługo po opublikowaniu wpisu pojawia się pod nim komentarz Agnieszki Holland. Reżyserka tłumaczy autorowi, że nie zrozumiał jej dzieła, brandzluje się hejtem, a amerykańskie recenzje są takie dobre.
– Kiedy napisałem, że dla mnie "1983" to takie 2/10, znajomi mnie ostrzegali, że zaraz przyjdzie po mnie Agnieszka Holland. Myślałem, że to takie urban legend jak Slender Man albo umowa o pracę... – opowiada 30-letni Igor B. – Ale ona naprawdę istnieje i ściga ludzi w sieci.
Wszystko zaczęło się od reakcji reżyserki na składającą się z trzech słów recenzji Łukasza Najdera: "Cały czas suchutko" i utrzymane w podobnym tonie komentarze.
logo
Potem pani Agnieszka epatowała amerykańskimi i niemieckimi zajebistymi recenzjami także u Tomasza Raczka i dziennikarza GW Grzegorza Wysockiego. A potem już wszędzie, gdzie tylko pojawiła się data 1983 w niekorzystnym kontekście.
Ostatnio była widziana, jak w autobusie kłóciła się z kanarem, który próbował wystawić mandat osobie urodzonej w 1983 roku.
logo
To jest ASZdziennik, ale komentarz Agnieszki Holland nie został zmyślony.