Fot. 123rf.com
Reklama.
Upały i zmagania z naturalną ludzką ciekawością nie odpuszczają na terenie całego kraju. Ich ostatnią ofiarą jest Jakub z Warszawy. 34-latek, który na widok wiatraka myśli tylko o jednym.
– Gdyby to śmigiełko ucinało palce, to w Europie nie wpuściliby tego na rynek, prawda? – próbuje racjonalizować swoje żądze. – Bądźmy poważni, to tylko mały wiatraczek a nie jakaś krajzega czy sieczkarnie kombajnu, nie sprzedawaliby tego przypadkowym ludziom bez jakichś licencji czy znajomości BHP, gdyby to mogło uszkodzić ciało.
Gdyby producent wiatraka nie zalecał wsadzania swoich części ciała w śmigiełka, zamontowałby na nich gęstszą siatkę ochronną. Tak przynajmniej twierdzi Jakub. A nie taką, w której mieści się cały wskazujący. Bo Jakub wie. Próbował kilka razy przy wyłączonym zasilaniu.
Ale to jak lizanie cukierka przez papierek.
– No dobra, na "trójce" to obroty wydają się groźne i trochę strach, ale "dwójka" szumi łagodnie, a podmuch jest niczym łagodna bryza – twierdzi mężczyzna, który jeszcze wczoraj pisał esej o percepcji czasu w prozie Faulknera i który uznawany jest za odpowiedzialnego ojca.
– Że może zaboleć? – obrusza się Jakub zapytany, czy myśli, że kontakt opuszka palca z kręcącym się śmigłem zaboli. – Brak odpowiedzi na pytanie, czy zaboli, też boli – twierdzi i wierzymy mu na słowo, bo widać, że decyzja wisi nad nim jak ostrze gilotyny i miecze Damoklesa, choć to porównania, których unika w tej chwili 34-latek.
Jakub wziął głęboki oddech i wszystko wskazuje na to, że Jakub podjął już decyzję. Wyciąga palec i zbliża do obracającego się wiatraczka. Włoży czy wyłączy? Zostawi na "trójce" czy zmniejszy aż do "jedynki?
A Wy? Co byście zrobili na jego miejscu?
logo
To jest ASZdziennik, ale każdy myśli czasem o zatrzymaniu wiatraczka palcem.