Fot. 123rf.com
Reklama.
30-latek wpadł na chwilę na parapetówkę do swojego dalszego kolegi, Marcina. Nie znał nikogo z jego kilkunastu znajomych, ale pogadał z nimi chwilę, wypił dwa piwa i zbierał się do wyjścia. Podał rękę Marcinowi i już chciał ruszyć do wyjścia, gdy zrozumiał swój błąd.
Zebrało się wokół niego kilkanaście osób, które jedna po drugiej wyciągały ręce w stronę Roberta. Mężczyzna zrozumiał, że teraz będzie musiał się pożegnać ze wszystkimi, którzy są obecni w pomieszczeniu.
Obce dłonie łapały jego dłoń i potrząsały.
- Cześć. Na razie. Do następnego. Trzymaj się - głosy z obcych ust zlewały się w jeden szum.
Robert nagle zorientował się, że porwany falą społecznych uprzejmości wszedł do kuchni i powiedział słabym głosem "Heej, będę już leciał", i sam zaczął podawać rękę reszcie gości.
Raz nawet poczuł się wyjątkowo pewnie i postanowił zastosować pożegnanie typu Całus w Policzek. Nachylił się do dziewczyny o imieniu Natalia albo Emilia, niewprawnie objął ją ramieniem, dotykając tylnej części łokcia i cmoknął ją koło ucha. Nie odpowiedziała cmoknięciem. Jej obojętny dotyk policzkiem był jak policzek wymierzony w jego godność.
Robert wyszedł szybko i od tej pory każdy wieczór spędzał w domu.
logo
To jest ASZdziennik, ale serio, kto wymyślił, że trzeba podawać rękę wszystkim?