
REKLAMA
Osobiście uważam się za power usera. W słodyczach szukam zawsze najlepszych dostępnych doznań i nie uznaję półśrodków. Być może dlatego tak często zmieniam marki i ulubione produkty. Miałem w swoim życiu okres fascynacji pralinkami, wiele lat spędziłem w obozie galaretek, M!chałki jednak jakoś omijałem - być może z przekory. Większość redakcji zajada się tymi słodyczami Wawelu i nie ma tygodnia, żeby nie wykazywali ich wyższości nad konkurencją.
Powiedziałem więc: sprawdzam. Oto od kilku dni jestem posiadaczem M!chałków z Wawelu w wersjach Klasycznej, Białej i Kokosowej. I nie mogę pojąć, dlaczego tak późno się zdecydowałem.
M!chałki jednak jakoś do tej pory omijałem - być może z przekory.
M!chałki robią wrażenie jeszcze przed pierwszym kęsem.
Doskonale zaprojektowane opakowania z charakterystycznym M! na froncie już na pierwszy rzut oka wydają się grać w swojej własnej lidze. Nie pozostawiający wątpliwości co do zawartości logotyp, żywe kolory i nie męczące oka okienko w dolnej partii opakowania to pakiet kompletny.
Kolejne zaskoczenie przychodzi po wzięciu opakowania do ręki.
Mimo swoich 280 gramów doskonale leży w dłoni, niejako naturalnie dopasowując się do krzywizny ręki. Znam opakowania znacznie lżejsze, a nie tak ergonomiczne jak w przypadku M!chałków. Podziwiając geniusz designerów Wawelu można na moment zapomnieć, że są jeszcze cukierki. Jak wiele byśmy jednak wtedy stracili.
Mimo swoich 280 gramów doskonale leży w dłoni, niejako naturalnie dopasowując się do krzywizny ręki.
Ekosystem M!chałków to obecnie trzy linie: Klasyczna Czerwona, Biała oraz moja ulubiona Kokosowa.
Pierwsza z nich to propozycja dla wielbicieli czekoladowej klasyki. Doskonale pasuje tak do zastosowań biurowych, jak i domowych. M!chałki Białe będą faworytem mobilnego użytkownika. Ich lekkość doskonale sprawdza się tak w plenerze, jak i przed laptopem.
Kiedy jednak po raz pierwszy usłyszałem o M!chałkach Kokosowych, od razu złożyłem swoje zamówienie w przedsprzedaży: fajny, nieoczywisty kolor opakowania, białe akcenty oraz smak, którego nie da się zapomnieć. Jak mogłem do tej pory czerpać kokosową przyjemność ze zwykłych herbatników z wiórkami? Może jest ich więcej i fajnie się chrupią, ale jestem przekonany, że to Kokosowe M!chałki z Wawelu będą przez lata kopiowane przez konkurencję.
Co ważne, ekosystem M!chałków to nie tylko po prostu produkty na półce. To wspólna przenikająca te cukierki wizja Wawelu. A w Klasycznym i Białym znajdziecie 26 proc. zawartości orzeszków.
Trudno o taką konsekwencję u konkurencji.
Kokosowe M!chałki z Wawelu będą przez lata kopiowane przez konkurencję.
Kiedy w ostatnich latach przynosiłem do redakcji inne słodycze, czasami większe, czasami słodsze, znajomi, którzy M!chałków używają od lat, nie kryli uśmieszków politowania. Sam nie byłem im dłużny udając, że to, co przyniosłem, bardzo mi smakuje. Ale to było tylko odwlekanie nieuniknionego.
Dziś wiem, że nie ma już powrotu.
To jest ASZdziennik dla M!chałków z Wawelu