
Reklama.
– Helenka wpadła w cug już przy dzieleniu się święconym – opisują niedzielę gospodarze, nadal zakłopotani pytaniem stryjenki o to, co na stole jest kupne, a co domowe. – Życzyła wszystkim, żebyśmy za rok spotkali się w tym samym gronie, a może i większym, bo chyba Jacuś to nadal sobie nikogo nie znalazł, prawda?
Z każdą kolejną dokładką żurku w Helenkę wstępowały jakby nowe siły - twierdzą świadkowie. Śniadanie, które zaczęła od skromnego "poprawiłaś się trochę, czy mi się wydaje?", szybko zamieniło się w regularną ucztę z pożywnym "a kościelny to kiedy weźmiecie?" prosto do płonącej rumieńcem kuzynki i pysznym, słodkim "kiedy dziecko?" do dławiącego się sałatką brata.
– Nie zdążyłem nawet zapytać kto kawę, a a kto herbatę, a Helenka zrobiła się blada jak ściana – załamuje ręce gospodarz. – Gdzieś między śledztwem w sprawie kolczyka w nosie nastoletniej córki brata a progiem podatkowym jej matki Helence skończyły się wścibskie pytania i od tej pory jedzie tylko na oparach zażenowania, które wywołała przy stole. I po co ja tyle sałatki na jutro narobiłem?
Jak ustalił ASZdziennik, do akcji miała już wkroczyć mama i tradycyjną formułą "święta, święta, i po świętach" zakończyć tegoroczną rodzinną Wielkanoc.
Na szczęście w ostatniej chwili do akcji wkroczył stryj Ryszard, mąż stryjenki Helenki i poprosił, żeby nie ściągać obrusa ze stołu i jeszcze się nie rozchodzić.
Zapewnił bowiem, że jego zapas obleśnych seksistowskich żartów starczy całej rodzinie co najmnie do wtorku.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.