Reklama.
– Miliony Polaków dyżurują w Biedronkach i Lidlach w całym kraju oczekując w każdej chwili nowych dyspozycji zakupowych z domu – donoszą lokalne media z każdego zakątka Polski.
W jednej tylko Biedronce w Nowej Soli (woj. lubuskie) przy ulicy Głowackiego dyżur pełni 800 dyspozytorów, którzy ledwo wyrabiają się z bieżącymi zgłoszeniami.
– Sytuacja jest dramatyczna. Tylko w tej godzinie odebrałem telefony dotyczące mandarynek, coli i wędlin, bo zapomniałam, że jeszcze wujek Leszek z żoną przychodzą – opowiada Rafał, krążący od 8 rano między nabiałem a owocami.
– Jeszcze dziś nie usiadłem – mówi z kolei dyspozytor Bogdan. – Rozszerzałem dziś listę zakupów 21 razy bijąc rekord sprzed Wielkanocy 2012. A teraz przepraszam. Znowu dzwoni.
Niestety przy takim obłożeniu nietrudno o pomyłki. W markecie przy ulicy Kościuszki w Pułtusku doszło do tragicznej pomyłki. Jeden z dyspozytorów źle usłyszał zgłoszenie i zamiast migdałów w słupkach kupił migdały w płatkach, a przecież "co ja niby z takimi zrobię".
Jak dowiaduje się ASZdziennik choć sytuacja jest kryzysowa, najgorsze jeszcze przed dyspozytorami.
Wielu z nich jeszcze nie wie, że po powrocie do domu dowie się, że chyba zostawili przy kasie ten potrzebny na teraz proszek do pieczenia i ostatkiem sił się po niego wróci.
Żeby po ponownym powrocie do domu dowiedzieć się, że jednak nie musiało wychodzić, bo proszek "jednak był, ale źle patrzyłam".
To jest ASZdziennik, ale to prawda.