Fot. facebook.com/PrzekrojPl
Reklama.
Ssak znaleziony rano nad Wisłą jest bowiem w istocie wielorybem, a nie zniszczonym przez imprezowy maraton warszawiakiem, który nie pamięta kim jest i gdzie znajduej się jego telefon, portfel i koledzy.
- Raz po afertparty w Temacie Rzeka obudziłem się w tamych zaroślach i myślałem, że jestem guźcem, ale po soku pomidorowym mi przeszło - przyznaje zaskoczony przechodzień. - Tutaj bez wątpienia mamy do czynienia z czymś większym od zwykłego kaca-giganta.
Warszawscy imprezowicze przyznają, że to pierwszy taki przypadek w znanej im historii miasta. Wcześniej po imprezach zdarzało im się myśleć, że są smokami lub superbohaterami z uniwersum Marvela, ale to tylko po balangach z okazji powrotu znajomych z wycieczki do Amsterdamu.
Sprawą wieloryba zajmuje się już stołeczna policja.
- Delikwent do złudzenia przypominał rysopis poszukiwanego za rozboje i wymuszenia 45-letniego Zdzisława S. pseudonim "Spaślak", ale po wylegitymowaniu okazało się, że to tylko niewinny kaszalot - twierdzą funkcjonariusze. - Nie było nawet potrzeby przewiezienia go na Kolską, był trzeźwy, i po prostu sobie chillował, jak to w piąteczek.
Nie wiadomo, jak długo wieloryb pozostanie na warszawskiej plaży. Z nieoficjalnych informacji wynika, że dostał już zaproszenie do pobliskich Powidoków na kraftową IPĘ warzoną na bazie planktonu.
logo
To jest ASZdziennik, ale to naprawdę nie jest zmelanżowany 30-latek.