
REKLAMA
– Chwilę po północy zgłosili się do nas pierwsi zaniepokojeni goście – twierdzi jeden z pracujących na sali kelnerów. - Skarżyli się na poczucie dobrego smaku i niedobory zażenowania, do których przyzwyczaiły ich poprzednie wesela w tym sezonie.
Świadkowie przyznają, że w porze tradycyjnych oczepin wodzirej złożył parze młodej życzenia, zaprosił gości do skosztowania tortu weselnego, po czym jak gdyby nigdy nic wrócił do swojej playlisty i piosenki "Time Of My Life" ze ścieżki dźwiękowej filmu "Dirty Dancing".
– Pochwyciłem pana młodego i przewiązałem mu oczy krawatem ojca, żeby wszystko było gotowe do zabawy w rozpoznanie małżonki po udzie – przyznaje oburzony Zenon K., daleki krewny zaproszony tylko dlatego, bo tak wypada. – Nie mogłem uwierzyć, że ta łamaga zapomniała o kulminacyjnym punkcie wieczoru.
– Specjalnie wyprosiłem u kucharek surowe jajko, żeby panna młoda miała co przetoczyć przez nogawkę świadkowi – skarży się kolejny gość, zaproszony w ramach rewanżu za jego wesele z 2005 roku. – Mam nadzieję, że to tylko żart, bo z hotelu wyniosłem koc do tańczenia na leżąco, a szwagier ma dla pań pompkę do pompowania balonów biodrami.
Awaryjny dodruk zaproszeń na powtórkę fatalnego wesela ma ruszyć już w przyszłym tygodniu. Para młoda ustaliła, że najbliższe wolne terminy w sali przypadają na luty 2018.
Jak dowiaduje się ASZdziennik, brak seksistowskich zabaw to nie jedyne uchybienie, na jakie goście skarżyli się podczas przyjęcia.
Już bowiem od samego progu domu weselnego gości przywitały ordynarne winietki, które przekreśliły ich marzenia o wyścigu o zajęcie najlepszych miejsc, a zagęszczenie pijanych wujków robiących wstyd sobie i całej rodzinie było zdecydowanie poniżej środkowoeuropejskiej średniej.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.
Autora znajdziesz na Twitterze: @lukaszjadas