Fot. 123rf.com
Reklama.
– Bijatyka w jednym z [nazwa miejscowości] barów. Limonka pogryzła się z grejpfrutem w jednej szklance, musiała interweniować słomka – dowiaduje się ASZdziennik.
Nikt nie wie, jak w jednym drinku jednocześnie znalazły się tak bardzo nieznoszące sprzeciwu cytrusy. Nagrania monitoringu rzucają cień podejrzeń na barmana - to on jako ostatni miał i limonkę, i grejpfruta w rękach - ale ten ma mocne alibi. W tym czasie kroił bowiem miętę do Chłodnika.
logo
– Obok stał sok pomarańczowy, on może wszystko potwierdzić – zeznał główny podejrzany.
Tymczasem poznajemy coraz więcej szczegółów tego gorszącego zdarzenia. Początkowo nic nie zapowiadało katastrofy. W szklance było wystarczająco dużo miejsca dla lodu, soli, słomki, parasolki i wspomnianych cytrusów. Kiedy jednak napoju ubywało i składniki zaczęły się tłoczyć w przewężeniu szklanki sytuacja szybko wymknęła się spod kontroli.
– Gdzie mi tu z tym grubym miąższem? To nie koktajl w wegebarze! – obruszyła się limonka.
– Patrzcie no, przyjechała z Ekwadoru i się rządzi. Co ty wiesz o orzeźwieniu, dziecko? Hej, Chłodnik, ty się znasz na orzeźwieniu, poprzyj mnie!– nie był dłużny grejpfrut.
Kiedy wydawało się, że skończy się na słownych zaczepkach, napoju jeszcze raz ubyło, przez co cytrusy wpadły na siebie i doszło do rękoczynów, a antyoksydanty ścieliły się gęsto.
Jak dowiaduje się ASZdziennik, gdyby nie zdecydowana interwencja słomki, mogło skończyć się tragedią.
Czyli powstaniem osadu na dnie, którego nikomu nie chce się nigdy dopić.
logo