123fr
Reklama.
– Liczne otarcia kciuka prawej dłoni z podejrzeniem zwichnięcia, odwodnienie organizmu, zawroty głowy i poczucie całkowitego przebywania w centrum uwagi – ocenił stan zdrowia kobiety jeden z ratowników.
Dopiero w szpitalu okazało się, że Anna nadwyrężyła mięśnie ciała od wpisywania słowa "dziękuję" oraz przedawkowała emotikony wyrażające entuzjazm i wdzięczność.
– Córka wzięła na dziś urlop na żądanie, żeby to wszystko jakoś ogarnąć, ale sytuacja ją przerosła – twierdzi mama wycieńczonej 23-latki.
Kobieta za los córki obwinia nieodpowiedzialnych przyjaciół i rodzinę, którzy od rana bezmyślnie zamieszczali na jej osi czasu serdeczne życzenia.
Lekarze alarmują, że ofiar popularnego imienia jest coraz więcej. Do szpitali na terenie 16 województw trafiło już blisko 500 tys. Ann. Największej fali wezwań służby ratunkowe spodziewają się dopiero wieczorem.
– Apelujemy do kobiet w cały kraju o reagowanie tylko na życzenia od osób, które rzeczywiście pamiętały o imieninach, a nie dowiedziały się o nich przez powiadomienia na Fejsie – zachęca ordynator szpitala na Żoliborzu. – W przypadku 23-latki z Warszawy w obowiązku do złożenia jej życzeń poczuło się blisko 120 znajomych, a w dla bardziej towarzyskich Ann 26 lipca może okazać się prawdziwym horrorem.
Lekarze radzą, by na życzenia od dalekich znajomych i krewnych lub osób, które odzywają się tylko raz do roku, reagować jedynie lajkami. Zachęcają Anny, które mają już dość serdeczności, do oznaczania się na Facebooku jako bezpieczne.
Nieoficjalnie wiadomo, że wycieńczenie Ann to dopiero początek oblężenia oddziałów ratunkowych i ośrodków zdrowia.
– Szukamy miejsc dla Polaków, którzy podjęli się niemożliwego i usiłują złożyć życzenia każdej Annie, którą znają – usłyszeliśmy w jednym ze stołecznych szpitali.
To jest ASZdziennik. Wszelkie wydarzenia i cytaty zostały zmyślone.
Autor: Łukasz Jadaś /@lukaszjadas