
Reklama.
Ponad 300 stołecznych hipsterów po raz pierwszy w życiu oddaliło się od Placu Zbawiciela i lekkomyślnie naraziło na główny nurt podczas spontanicznego wypadu na lewy brzeg Wisły w Warszawie – dowiaduje się ASZdziennik.
– Akcja ratunkowa trwała około dwóch godzin – informuje aspirant Maciej Ignaczak z biura prasowego policji Warszawa-Śródmieście. – Zarządziliśmy ewakuację, ale kierowcy Ubera nie nadążali z kursami powrotnymi na Wilanów, mnożniki wariowały.
Wszystko zaczęło się, gdy jeden z młodych brodatych mężczyzn zauważył niesiony przez rzekę powalony konar drzewa, który żenująco wbrew progresywnym trendom z polskiego wydania "Esquire" płynął z prądem. Na Bulwarach Wiślanych wybuchła panika.
– Każdy natychmiast dostrzegł tę smutną metaforę i pomyślał, że to samo może spotkać i jego – mówi ASZdziennikowi Tamara K., która znalazła schronienie za jednym z Miłosławów w Eufemiii. – Mam 30-letniego brata i widzę, co mainstream może zrobić z człowiekiem, ale dotarło to do mnie dopiero dziś.
Bulwary już opustoszały, ale na schodkach pozostało istne pobojowisko, które przyglądający się wydarzeniom Cyprian P. upamiętni smutnym bitem na najbliższym brutażu.
Między niedopitymi, choć starannie posegregowanymi piwami rzemieślniczymi i kubkami po organicznej latte walają się beładnie jedynie teczki porzucone w panice przez studentów ASP i pojedyncze egzemplarze "Gazety Magnetofonowej".
Jak ustalił ASZdziennik, mimo akcji hasztagowej zorganizowanej przez poszkodowanych na portalach społecznościowych, nurt Wisły wciąż nie słabnie.
To jest ASZdziennik. Wszelkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.
Autor: Łukasz Jadaś /@lukaszjadas