
Reklama.
– Zaczęło się od tego, że pewnego dnia poprosiłem o pomoc koleżankę z działu, aby pomogła mi z projektem – żali się nam Konrad, 24–letni stażysta w korporacji. – Potem, gdy okazało się, że koleżanka nie przygotowała prezentacji, usłyszałem od szefa, że od teraz muszę mieć wszystko na mailu. A słucham szefa jak własnego ojca – dodaje.
Prawdziwa tragedia zaczęła się kilka dni później.
– Poprosiłem mailowo szefa o wcześniejsze wyjście do domu. Od czterech dni czekam na jego odpowiedź. W biurze – kontynuuje swoją relację nasz rozmówca.
Sprawą na początku zainteresował się dział HR.
– Poprosiliśmy Konrada, żeby poszedł do domu, powołując się na nasze wewnętrzne procedury, ale on nadal uparcie stoi przy swoim – mówi Patrycja, starsza specjalistka od spraw personalnych. – Musieliśmy poprosić o pomoc nasz dział prawny – dodaje.
– Po zapoznaniu się ze zgłoszeniem stwierdziliśmy, że w tym wypadku słowo honoru jest ważniejsze od regulaminu – mówi nam Arnold, kierownik działu prawnego.
– Niezwłocznie po odpowiedzi od kierownika opuszczę biuro – mówi nam bohater artykułu. – Wysłałem szefowi kilka przypominajek, ale cały czas otrzymuję wiadomości od autorespondera.
– Okazuje się, że szef Konrada zwolnił się dwa dni temu – mówi nam Patrycja.
To jest ASZdziennik. Wszelkie wydarzenia i cytaty zostały prawdopodobnie zmyślone.