
Reklama.
– Od kilku tygodni nie zaglądałem do lodówki, bo męczyłem się z magisterką – mówi nam student piątego (a właściwie już szóstego) roku na Politechnice Śląskiej. – Gdzieś tak w Wigilię skończyły mi się energetyki, więc zajrzałem do lodówki i zobaczyłem tam gotową pracę magisterską – dodaje szczęśliwy.
– Praca magisterska była bardziej niż wybitna. Dawno nie czytałem tak wnikliwej rozprawy o obserwacji uczestniczącej w bioinżynierii – komentuje sprawę promotor studenta.
Jak zawsze przy takich fenomenach bywa, to wydarzenie mocno spolaryzowało środowisko studentów.
– To nie była żadna magisterka. Ten gość przyniósł do dziekanatu pojemnik ze schabowymi sprzed czterech miesięcy – komentuje sprawę kolega studenta z wydziału.
– Może i schabowy, ale to pierwsza praca od lat, która miała prawidłowy spis treści – ripostują pracownicy sekretariatu.
Co ciekawe, na głosach krytyki może się nie skończyć. Jak dowiaduje się ASZdziennik, studenta może czekać proces o plagiat. Jego kolega z roku twierdzi, że jego bigos zawarł większość zawartych w magisterce tez już w licencjacie z 2013 roku.
To jest ASZdziennik. Wszelkie wydarzenia i cytaty są zmyślone.