Z okazji ćwierćwiecza kultowej gry: 8 rzeczy, których nauczyły mnie Simsy
No dobra. Może to skarbnica wiedzy tylko dla mnie.
Oto 8 rzeczy, których nauczyło mnie granie w Simsy:
1. Czas to pojęcie względne.
Simy potrafią zaspać do pracy, bo za długo jadły kanapkę. Brzmi znajomo? Tak.
2. Przyjaźń to tylko liczby.
Jeśli wskaźnik spadnie poniżej konkretnej liczby, znajomy po prostu przestanie mnie znać.
3. Nie rób spaghetti, jeśli nie chcesz spłonąć.
Gotowanie jest niebezpieczne. Wie o tym każdy, kto ujrzał gniewne, płonące żywym ogniem spaghetti, które rozjaśnia ekran gry płomieniem, a nasze serca – sentymentem.
Przy okazji – Matty Matherson wyciągnął lekcje z Simsów, odtworzył tę rozżarzoną perłę wśród makaronów. I wygląda niesamowicie.
4. Nie organizuj imprez, jeśli nie chcesz spłonąć.
Płonięcie to częsty motyw gry. Wystarczy zamówić pizzę, zaprosić DJ-a, a reszta dzieje się sama – ktoś podpala kuchenkę, a cała reszta trzyma się za głowę i krzyczy.
5. Po śmierci czeka nas przesuwanie mebli.
Simy, które zmarły, nie znikają – po godzinie 23. zaszczycają swoją obecnością. I chaotycznie przestawiają meble.
6. Najlepszą metodą na awans w pracy jest krótka rozmowa z nieznajomymi.
Chcesz być astronautą? Nic prostszego – wystarczy zagaić sąsiada o szynszylę. Reszta dzieje się sama.
7. Sąsiedzi będą przy tobie zawsze. Zawsze, zawsze.
Wystarczy zaprosić ich raz, by skazać się na dożywotnie odwiedziny o losowych porach do końca swoich dni.
8. Motherlode?
Motherlode.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.