Legenda o śpiącej 25-latce, która ostatkiem sił wyczołgała się z pieleszy, żeby zgasić światło
25-letnia Ewa nie dowierzała. Czyż nie spełniała się w roli zacnej waćpanny? Co takiego sprawiło, że skończyła tak licho?
„Gdyby tylko tak wzbić się w powietrze siłą woli, gdyby tylko poczekać jeszcze kilka dni, aż odłączą mi prąd z powodu nadzwyczaj wytwornego w cenie czynszu!” – myślała, otulając się kołdrą niczym rozkosznym kożuchem.
W końcu poderwała swoje na wpół śpiące ciało. Pierwszy upadek – kolano grzęznące w pościelowym barłogu. Na szczęście od małego karmiono ją coachingowymi historiami o Jezusie, toteż nie zniechęciły ją kolejne dwa upadki.
– Eskapada była horrendalnie trudna – relacjonuje nam niewyspana 25-latka. –Skarpetkowe pułapki, niebezpieczna temperatura, rozszalałe rybiki cukrowe…
Pełna emocji wróciła do łóżka.
– A potem scrollowałam do trzeciej, bo nie mogłam zasnąć.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.