Dramat landlorda. Pozbawiona moralności lokatorka chce zwrotu kaucji
Pan Andrzej to z pozoru zwykły człowiek, ale ma ukrytą supermoc nazywaną umową najmu. I to właśnie ona stała się przyczyną jego problemów.
– Nie spodziewałem się, że osoba, której dałem dach nad głową i wpuściłem do swojego pięknego mieszkania, okaże się niegodna zaufania – mówi nam leżący na szpitalnym łóżku pan Andrzej. – Kiedy podpisywaliśmy papiery, te siedem lat temu, wyglądała na taką, co pobrudzi ściany albo zniszczy fugi.
W pechowej umowie pan Janusz nieopatrzenie wpisał opcję zwrotu kaucji (w wysokości dziesięciokrotnej kwoty miesięcznego wynajmu) w sytuacji, gdy wynajmująca odda mu lokal w stanie takim samym lub lepszym niż na początku użytkowania.
Nie spodziewał się, że te wyśrubowane warunki zostaną spełnione. Gdy lokatorka na zakończenie umowy poprosiła o zwrot kaucji, pan Andrzej doznał silnego wstrząsu i trafił do szpitala.
Według lekarzy szok związany jest z alergią pana Andrzeja na utratę środków płatniczych sygnowanych znakiem NBP. Na miejscu zdarzenia pojawiła się policja, którą pan Andrzej wezwał już z karetki. Oskarżył swoją ex-lokatorkę o zamach na własne życie.
– Na miejscu zdarzenia spotkaliśmy podejrzaną Agatę K., która nie przyznała się do zarzucanych jej czynów. – mówi aspirant Mariusz Dąbek z grudządzkiej policji. – Postanowiliśmy o aresztowaniu jej na 48 godzin w celu złożenia wyjaśnień. W takich poważnych sprawach nie mozemy pozwolić sobie na ryzyko.
– Skąd mam teraz wziąć taką gotówkę? – pyta pan Andrzej. – Jestem chyba zmuszony do sprzedaży jednego z moich mieszkań. I jak niby zarobię na kolejne? Z czego żyć?
Agata K. nie poczuwa się do odpowiedzialności.
– Nie rozumiem. Przecież nie zniszczyłam mieszkania, a do tego zrobiłam nawet remont łazienki! – unosi się sprawczyni problemów pana Andrzeja.
Ale wszyscy oczywiście wiemy, że tylko winna się tłumaczy.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.