Kawa jest obrzydliwa, a ludzie, którzy ją piją, są za słabi, żeby żyć [OPINIA]

Mariusz Ciechoński
Nienawidzę kawy. Jest absolutnie obrzydliwa, pachnie i smakuje jak rozwolnienie Szatana. Wiadomo, jest więcej obrzydliwych napojów i pokarmów, jak wódka anyżowa, gotowana brukselka czy kasza gryczana. Tyle że o nich społeczeństwo nie napierdala non stop.
Fot. 123rf.com
Kawa jest otoczona absolutnie bezzasadnym kultem. Tysiące memów o kawie w social mediach, t-shirty ze śmiesznymi hasłami o kawie, filmy z kawą w tytule, piosenki o kawie, nawet pieprzone gry planszowe o kawie.

Miejsca, w których możesz napić się czegoś ciepłego i zjeść kawałek ciasta to kawiarnie. Dla porównania: wiecie ile w całej Polsce jest herbaciarni? Sześć. A kawiarni jakieś dziewiętnaście milionów. Na każdych dwóch Polaków przypada jedna kawiarnia.

Najgorsi są ludzie, którzy pierdolą o tym, jak to potrzebują kawy rano, zwłaszcza w poniedziałek. "Przepraszam, jeszcze jestem przed poranną kawą", "oo wreszcie miałam czas napić się kawy i mogę funkcjonować". Jeśli nie masz siły wykonywać podstawowych czynności przed wlaniem w siebie kofeiny, to może jesteś zbyt słaby, żeby żyć i powinieneś się poddać?


Inna sprawa: kofeina to dokładnie ten sam związek chemiczny, co teina. Czy ktokolwiek zamęcza innych narzekaniem, że jeszcze nie napił się porannej, niezbędnej mu kurwa do życia, herbaty? Nie, bo w przeciwieństwie do kawoszy nie jest małą, jęczącą beksą.

Moja teoria jest taka: 90% osób, które mówią, że lubią kawę, tak naprawdę piją ją wyłącznie przez presję społeczeństwa. No i umówmy się, jeśli pijesz kawę z mlekiem i/lub cukrem, to nie lubisz smaku kawy. Nie tak naprawdę. A jeśli pijesz czarną, to pewnie jesteś psychopatą.

To zresztą nie moja opinia, tylko wniosek z badań psychologicznych, które znalazły połączenie pomiędzy upodobaniem do smaku czarnej kawy z byciem psychopatą z tendencją do sadyzmu. Zero zaskoczenia.

Oczywiście zawsze, gdy powiesz, że nie lubisz kawy, znajdzie się jakiś kretyn, który wjeżdża ze swoim "tO pEwNie NIgdY niE piŁeŚ dOBreJ kAwy". Zgadza się, nigdy nie piłem dobrej kawy, bo to pierdolony oksymoron.

Kiedyś przetestowałem tę teorię, ze może faktycznie jest tak, że przez całe swoje trzydziestoparoletnie życie za każdym razem, gdy próbowałem kawy, trafiałem na pomyje wyciśnięte z brudnej szmaty prosto do mojego kubka. Podczas wycieczki do Florencji poszedłem więc do fancy restauracji i zamówiłem espresso. Smakowało jak gówno.

Więc darujcie sobie pieprzenie o ekspresach kolbowych, cudownych aeropressach i ekskluzywnych ziarnach prosto z dupy azjatyckiej wiewiórki. Zostanę przy herbacie.

To jest ASZdziennik. Powyższy tekst jest wyłącznie opinią jego autora, który zresztą i tak dziś odchodzi z serwisu.