Dramat Andrzeja Dudy. Pojechał do Niemiec jako prezydent, wraca jako "ten dziwny gość od żarówek"
Mówi się, że podróże kształcą. Przekonał się o tym Andrzej Duda, który z Berlina wrócił jako specjalista od oświetlenia.
Andrzej Duda znany jest z tego, że ciągle czyta. Czyta w podróży, czyta w domu, czyta nawet wtedy, kiedy nie czyta. Tym razem wyszło, że czyta głównie strony z memami, bo tylko tam temat żarówkowej dyktatury, podobnie jak poważne traktowanie Janusza Korwin-Mikke, jest ciągle aktualny.
Nowa rola "tego gościa od żarówek i dziwnych wypowiedzi" bardzo się Andrzejowi Dudzie w Niemczech spodobała. Tak bardzo, że nie wyszedł z niej także podczas pytań dziennikarzy.
Niemiecki reporter zapytał więc dotychczasowego prezydenta Polski, dlaczego Polskie Radio nie poinformowało słuchaczy o wstrzymującym "reformę" Sądu Najwyższego wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE. Prezydent by w tym miejscu odpowiedział coś o dialogu, sporze prawnym lub bublach, jakie czasami wychodzą z polskiego Sejmu.
Tym razem zamiast niego przemówił znów ten gość od żarowek:
- O wielu rzeczach można nie usłyszeć w mediach. W Polsce zarówno jak, i w innych krajach, można nie usłyszeć o wielu kryzysach, które trwają od dawna. W Polsce jest jednak tak, że gdyby jakaś kobieta czy kobiety zostały zgwałcone, to na pewno media poinformowałyby o tym natychmiast, wskazując wszystkie szczegóły, które byłyby do zdobycia - odpowiedział facet od oświetlenia ciesząc się w duchu, jak to zasadził Niemcowi w pysk aluzją do zachowania niemieckich mediów po napaściach na kobiety podczas sylwestra 2015.
A potem wsiadł do swojego 20-letniego passata w TDI, ostentacyjnie nie zapiął pasa i odjechał do Polski.
Celowo blokując lewy pas.
To jest ASZdziennik, ale żadna wypowiedź Andrzeja Dudy nie została zmyślona.