Nie dziękujcie. Oto tekst, który raz na zawsze rozstrzyga czy BoJack jest lepszy od Ricka i Morty'ego

Mariusz Ciechoński
Sorry, fani Futuramy, ale wasz ulubiony serial animowany przestał być numerem jeden. Teraz królują Rick and Morty i Bojack Horseman. I powiemy, który z nich naszym zdaniem jest lepszy.
Fot. Netflix
Oczywiście zaraz znajdą się mazgaje, którzy powiedzą, że przecież Bojack Horseman i Rick and Morty to dwa zupełnie różne seriale, i nie da się ich porównać, a w ogóle to o gustach się nie dyskutuje. Oczywiście, że się da, a dyskutuje się głównie o gustach. Wystarczy wejść do internetu przed rozdaniem Oscarów albo do kuchni na każdej domówce.

Faktycznie, trudno porównać te dwie produkcje. Rick and Morty to serial animowany dla dorosłych, którego bohaterem jest depresyjny, cyniczny, mierzący się z pozbawioną sensu egzystencją alkoholik, który jest genialnym naukowcem. Natomiast Bojack Horseman to serial animowany dla dorosłych, którego bohaterem jest depresyjny, cyniczny, mierzący się z pozbawioną sensu egzystencją alkoholik, który jest koniem-celebrytą.

Jeśli nie widzieliście Ricka i Morty'ego, wyobraźcie sobie animowaną mieszankę Powrotu do przyszłości i Doktora Who i zastąpcie doktora zapijaczonym nihilistą. Jeśli nie widzieliście Bojacka Horsemana to wyobraźcie sobie animowaną wersję Californication, gdyby połowa bohaterów była antropomorficznymi zwierzętami. I gdyby Californication było dobrym serialem.

Ale przecież gdybyście nie widzieli, to byście nie kliknęli w ten tekst. Więc zakładamy, że widzieliście. Bo wiecie, będą spoilery.
No dobra, więc czym obie serie naprawdę się od siebie różnią? Po pierwsze strukturą. Rick and Morty to bardziej cykl pojedynczych epizodów, a każdy z nich to inna popieprzona przygoda i nowa okazja, żeby eksplorować dziwne światy, badać abstrakcyjne koncepcje i nabijać z kolejnych popkulturowych motywów. Przeważnie, bo np. najwyżej oceniany przez fanów odcinek, Ricklantis Mixup, zupełnie olewa przygodę głównych bohaterów w Atlantydzie i skupia się na rozwijaniu fabularnego tła.

Jasne, mamy tu też świetnie rozpisany dramat Ricka, który zdaje sobie sprawę, że w obliczu nieskończenie wielkiego wszechświata i nieskończenie wielu wersji rzeczywistości ani on, ani nic innego nie ma znaczenia, a jednocześnie widzi, że trzymając się tej nihilistycznej wizji nieustannie rani swoich bliskich. Ale nadal to tylko tło dla beki z kina sci-fi, absurdalnych eksperymentów myślowych i żartów o przemycaniu gigantycznych nasion w odbycie.
Tymczasem w Bojacku dramat tytułowego konia znajduje się na pierwszym planie. Dramat kogoś, kto pozornie ma wszystko - sławę, pieniądze, przygodny seks i heroinę nazwaną własnym imieniem, ale wciąż nie jest szczęśliwy. Serial subtelnie buduje portret psychologiczny pogrążonego w depresji Bojacka, który odrazę do samego siebie próbuje zagłuszać alkoholem i narkotykami. Śledzimy jego kolejne nieudane próby wyrwania się z autodestrukcyjnego cyklu i osiągnięcia szczęścia, i zderzenia z nieco mniej dysfunkcyjnymi postaciami. Które też mają swoje starannie budowane wątki - pracoholiczka Princess Carolyn marzy o założeniu rodziny, Diane i Mr. Peanutbutter zmagają się z problemami w związku, a Todd odkrywa swoją aseksualność.

Zarówno Bojack, jak R&M to seriale komediowe. Gdybyśmy mieli wskazać, który jest zabawniejszy, pewnie minimalnie wygrałby Rick and Morty, który dzięki szybszemu tempu i strukturze one shotów ma więcej przestrzeni na humor. Tyle, że nie zawsze jest to humor najwyższych lotów (vide nasiona w odbycie).

BH to z kolei jedna z najsmutniejszych komedii w historii. Jego twórcy często serwują humor jako dodatek do kryzysu egzystencjalnego, który pojawia się u widzów po kolejnym sezonie. U Bojacka żarty to często mechanizm obronny w niekomfortowej sytuacji. Jak w życiu. Zamiast super błyskotliwych odniesień do mechaniki kwantowej, mamy tu konia, który martwi się, że jego cierpiąca na demencję matka już nigdy nie dowie się, jak bardzo jej nienawidzi.
Podsumowując, Rick and Morty to cholernie inteligentny i zabawny serial, który zostawi was z rozdziawioną japą. Ale tylko Bojack Horseman wyrwie wam serce i sprawi, że będziecie na zmianę płakać ze śmiechu i smutku. I prosić o więcej. I właśnie dlatego uważamy, że to Bojack jest lepszy.

I ma lepszą czołówkę. I obsadę. C'mon, Will Arnett, Alison Brie i cholerny Jessie z Breaking Bad? Wow.

TL;DR Bojack lepszy.
To jest ASZdziennik. Żaden kryzys egzystencjalny autora po 4 sezonach Bojacka Horsemana nie został zmyślony.