Odwracamy efekt skrócenia "Przedwiośnia". Oto hit Taconafide poprawiony staromodnymi słowami
Andrzej Duda z okazji Narodowego Czytania polecił uprościć język "Przedwiośnia" Stefana Żeromskiego, żeby młodym Polakom czytało się łatwiej. Z nowej edycji usunięto 30 proc. tekstu, w tym niemodne słowa takie jak "tudzież" i "azaliż". Dlatego postanowiliśmy odwrócić ten trend i ratować okrojoną przez prezydenta polszczyznę.
"Tamagotchi" Taconafide zapisane słowami, których nie znajdziecie już w "Przedwiośniu" Stefana Żeromskiego.
Stawałem do mej wybranki w konkury, smaliłem cholewki.
Daremno słałem pocztyliona z podarkami.
Morzy mnie fatyga.
Wychodne, jak mniemam, obrócone wniwecz.
Dziatki chełpią się precjozą, ejże.
Za pazuchą klawe fidrygałki, hopsa.
Lichość, gdy poczywam na szezlongu, hola.
Młoda dama rzecze dyrdymałki, olaboga.
Liche umizgi, acz kibić powabna.
Wybranka mego serca podała mi czarną polewkę.
Basta, jednakowoż jako lowelas pomizdrzyłbym się.
Wzięło mnie na frywolne amory, o rany Julek.
A teraz znowuż targa mną trwoga i konfuzja.
Grosz do grosza, a będzie kokosza.
Familia woła konsyliarza.
Kamrat skrupulatny niczym zafrasowany subiekt.
A pochlebcy plotą figle i sobie dworują.
Dudlam okowitę, jestem szansonistą, ordynanse baczą.
Usta milczą, dusza śpiewa.
Ów młodzian to znamienita persona.
Tylko dudlić, śniadać, lulać, jako tantne dziatki.
Dudlić, śniadać, miłować, a ścichapękom w głowie ino swawole.
Szast prast i pogonię takich ananasów.
Trudy i znoje, sroga fatyga.
Wabne twe lico, acz jeno w inkauście.
Posłanie me płone jako gospoda.
Pozwól no do mnie i ucz kindersztuby.
Schadzka na raucie i ot, draka na czternaście fajerek.
Najmilsza, pora zaparzyć czaju.
Miej serce i patrzaj w serce.
Niedomagam, niegdyś birbant, a dziś wałkoń i melepeta.
Mam zagwozdkę i mętlik w głowie.
Sprawi mnie kto feblik jako jadło u szynkarza?
Pełno nas, a jakoby nikogo nie było.
Czy w smutku jawnie żałować, czyli się z losem mocować?
Tego kwiatu jest pół światu.
A kysz, przaśna dzierlatko, baczę na białogłowę.
Niechaj niesie w sakwojażu kaganek oświaty.
Cyt, cicho sza, będzie ambaras.
Miastowi roznoszą bujdy na resorach.
Świszczypała żurawia zapuszcza mi w pugilares.
Łapserdak pierwszej wody.
I mizdrzy się o frymuśną podobiznę.
Mrzonki! Niech mnie kule biją!
Na przeptyki wziąłem dziewuszkę, czy miła jej głusza.
Morowy ze mnie mościpan,
Gnaruję na jej wikt, opierunek i dostatek.
Acz zzuwam uśmiech niczym onuc.
Gwarno na straganach, przekupy trajkoczą.
Nie lada z nas notable.
Już, buzia na kłódkę.
Plotę trzy po trzy.
Zapomniałem języka w gębie idąc pod rękę z panią mego serca.
A po lubczyku nabrałem jurności.
Dla porównania i przypomnienia, oryginał:
•
To jest ASZdziennik. Żadne słowo nie zostało zmyślone.