
Mruczek ma charyzmę, szeroką skalę głosu i repertuar idealny dla fanów alternatywnego metalu. Niestety, mimo ambitnych planów i licznych występów, jego nocny koncert wciąż nie podbił internetu.
Materiał reklamowy
Zainspirowany sukcesami współpracy producenta The Kiffness z OIIA OIIA Spinning Cat oraz z Lonely Cat w hicie „Sometimes I’m Alone”, Mruczek postanowił spróbować swoich sił w muzyce, licząc na wsparcie domowników.
Niby pańcia i pańcio nie są multiinstrumentalistami jak The Kiffness. Może nie są też producentami muzycznymi, którzy mają na koncie wiele filmików o milionowych zasięgach, jak on, ale Mruczek nie jest od tego, by rozumieć takie zawiłości. Wie tylko, że ma żądania, a ludzie są od tego, by je spełniać.
Jak relacjonują świadkowie, debiutancki występ odbył się w kuchni, przy otwartej lodówce.
– To było coś pomiędzy jazzem a sonetem pożegnalnym – mówi właścicielka artysty.
Jak dowiedział się ASZdziennik, kolejne koncerty były wzbogacone o choreografię. W większości bazowała na energicznym przebieganiu po śpiących domownikach. Tego razu wokalista zaprezentował też swoje heavy metalowe utwory.
Problem w tym, że domownicy, zamiast dołączyć się do spontanicznego pogo o czwartej w nocy, okazali się nudziarzami, którzy „mają pracę na ósmą” i „woleliby rybki”, więc zamknęli drzwi do sypialni. Dlaczego nie staną w prawdzie przed obliczem wielkiej muzyki i nie uwiecznią, jak Mruczek wyśpiewuje swoje wielkie „Miaaaaaaaaaauuuuuu”? Może po prostu nie chcą być sławni?
Mruczek nie krył rozczarowania, ale kontynuował koncert, wzbogacając go o rytmiczne drapanie drzwi sypialni...
I zrzucanie doniczek...
I wielogodzinne przerzucanie żwiru w kuwecie...
A wszystko to tworzyło piękną i wielowymiarową kompozycję.
Gdyby opiekunowie Mruczka byli mądrzejsi, wiedzieliby, że duet człowieka z koteczkiem może być złotem. Tak jak w produkcjach The Kiffness. Uważamy, że warto się zainspirować tym podejściem. Tym bardziej że sam The Kiffness wkrótce przyjedzie do Polski i zagra tu trzy koncerty:
Kto wie – może to właśnie Mruczek zostanie jego nowym scenicznym partnerem? Na razie kotek nie traci nadziei i liczy, że jego publiczność pójdzie się wyedukować.
A jak nie, to nie chce nic mówić, ale może, powtarza, MOOOŻE się zdarzyć, że nie trafi do kuwety.
To jest ASZdziennik dla The Kiffness.
