
Wielka radość dla fanów sznycli i łamania prawa: warszawska restauracja postanowiła uraczyć kierowców z mandacikiem jadłem na pocieszenie.
To dość osobliwa akcja restauracji „U Szwejka”, która z jakiegoś powodu od 20 lat prowadzi sznyclową kampanię. W tym roku również nie zrezygnowała z darmowego dokarmiania niesfornych kierowców, jeśli zaprezentują się z mandacikiem.
Każdy, kto dostanie mandat za nieprawidłowe zaparkowanie samochodu, dostanie też możliwość schrupania kotleta. Brzmi niewinnie, jeśli uznamy, że to tylko forma „poprawiania humoru” zgnębionym opłatą ludziom.
Brzmi trochę gorzej, gdy przyjrzymy się statystykom:
W tym kontekście nagradzanie kierowców, którzy łamią przepisy troszkę śmierdzi. W podobny sposób rozumuje też wielu komentujących w internecie:
„Polecam pojęcie odpowiedzialności społecznej biznesu! Szkoda, że nie nagradzacie na przykład dzieci ze szczególnymi osiągnięciami w edukacji albo osób, które pomagają innym - tylko premiujecie szkodników, którzy łamią prawo”.
Natomiast restauracja tłumaczy się tak:
„Kochani, mandat to mandat i trzeba go zapłacić. Z tego nie zwalniamy ani Was nie rozgrzeszamy. Chcemy jedynie pocieszyć i podzielić się tym, co mamy najlepszego, czyli sznyclem”.
Pozostaje nam zastanowić się, jaka stawka sznyclowa obowiązywałaby za poważniejsze wykroczenia. Czy za przekroczenie prędkości o 20 km/h należą się dwa sznycle, a za przejechanie na czerwonym – pełne danie i deser? Nie wiadomo.
Ale nie wydaje się, żeby łamiących prawo kierowców trzeba było dodatkowo pocieszać.
Chyba że dostali mandacik za przekroczenie piękności.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.