
Sopocianie przywykli do nietypowych gości w okresie wakacyjnym. Na „Monciaku” można było już spotkać Spider-Mana, piratów, Stitcha czy wielką kapibarę. Tym razem miasto terroryzuje przybysz z piekieł (tak, chodzi o Labubu).
Relacje świadków są bardzo rozbieżne. Jedni zachwycają się spotkaniem z mitycznym stworem, inni twierdzą, że nadal prześladuje ich w snach jego demoniczny uśmiech. Najczęściej jednak narzekają, że Labubu chce bardzo dużo hajsu za wspólne zdjęcie. Postanowiliśmy to sprawdzić i – ryzykując swoje życia oraz czystość dusz – porozmawialiśmy z przybyszem. Jakże nas zaskoczyło, że to wcale nie Labubu, a człowiek przebrany w wielki puchaty kostium (a wyglądał jak prawdziwy).
– To prawda, zdjęcie trochę kosztuje, ale wiecie, jak jest… Większość pieniędzy idzie na licencję dla twórcy zabawki, część na moje wynagrodzenie – zdradza Wojtek, który postanowił sobie dorobić przed drugim rokiem studiów. – Poza tym w tym stroju jest potwornie gorąco i to też należy wziąć pod uwagę przy ustalaniu ceny. Nazywamy to sprytnie opłatą klimatyczną. Bo wiecie, klimat się zmienia, a tu w środku nie ma klimatyzacji, hehe.
Zrobiło nam się żal Wojtka, więc wrzuciliśmy mu trochę grosza. Niestety nie wszyscy są na tyle wyrozumiali. W okolicy spotkaliśmy Żołnierzy Chrystusa zbulwersowanych obecnością diabelskiego stwora:
– Tu jest Polska! Mamy swoją tradycję i znane postacie. Dlaczego po ul. Bohaterów Monte Cassino nie może chodzić maskotka generała Andersa? Albo chociaż Miś Uszatek?
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty zostały zmyślone, ale Labubu rzeczywiście pojawił się na „Monciaku”.