
Cała Polska wstrzymuje oddech, bo oto ziścił się największy koszmar pracowników zdalnych. Eufemizując: konsultantka wyraziła zdanie na temat klienta, zapominając o wyciszeniu mikrofonu. Ale spokojnie. Wszyscy byliśmy w tym miejscu.
Przynajmniej w swoich największych lękach.
Ile razy podczas nudnego calla zdarzyło się, że wyciszaliście mikrofon, by poinformować partnera, że trzeba zmyć gary, kupić czipsy, a wasza menagerka to po*ebana idiotka? Nieważne, ściany milczą. Wyciszony mikrofon ma jedno zadanie: chronić was przed wyrzuceniem z pracy.
Niestety mikrofon zawiódł w przypadku pracowniczki firmy nazwa.pl.
Przestając eufemizować: konsultantka zapomniała wyciszyć mikrofon i nazwała klienta poj*bem.
Firma wystosowała oficjalne przeprosiny:
"Pragniemy przeprosić za ten incydent. Choć był on jednostkowy, traktujemy go bardzo poważnie. W naszej codziennej pracy kierujemy się zasadami szacunku, profesjonalizmu i rzetelnej komunikacji – i wszelkie odstępstwa od tych zasad spotykają się z naszą stanowczą reakcją".
Choć osobiście uważam, że powinniśmy zaserwować pracowniczce dużo wyrozumiałości. Zamiast o wpadce, może lepiej nazwać to nieumyślnym ujawnieniu opinii o kliencie. Niefortunnym ujawnieniu opinii własnej. Nieopatrznym pozostawieniem mikrofonu w trybie aktywnym.
Jako redakcja wysyłamy wsparcie i liczymy, że to ostatni incydent foniczny z jej udziałem.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.