
Tak jak w przypadku zajeżdżania koni wożących warszawiaków na Morskie Oko, tak i w tym przypadku, zakopiańscy biznesmeni, obrońcy tradycji i wolnego rynku biją na alarm, bo przecież żaden turysta nie wejdzie do stoiska, jeśli nie zostanie najpierw zaatakowany chińską gęsią. Tymczasem według uchwały, towar musi być schowany do wewnątrz stoiska, najlepiej razem z marzeniami o wolnym rynku.
Straż miejska nie próżnuje – wlepia mandaty, rozdaje ulotki i z matczyną pasją upomina sprzedawców, jak swoje niechlujne dzieci, że mają taki bałagan, że tylko tu na***ć na środku.
Czy zakopiański miś wygra z kapibarami? Czy turyści będą prosić o chińskie ciupagi spod lady? Walka o duszę Krupówek dopiero się zaczyna, będziemy informować na bieżąco.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.