
Autorka libretta nie ukrywa swoich inspiracji: Gorgonzilla to samotny potwór o duszy mesjasza i temperamencie ochroniarza z dyskoteki. Zamieszkuje wyspę, z której obserwuje upadek ludzkości i pogrąża się w szkodliwej odklejce. To postać złożona – choć głównie z metafor i zagrożeń dla demokracji. Jego nieszczęście potęguje fakt, że wielu wciąż wierzy, iż tylko on może ocalić świat. A co to za świat, który mogą uratować tylko potwory?
W tej operze nikt nie jest sobą – wszyscy są alegoriami. Heh, teatr czasem jest dziwny, co? Jelinek porównuje swojego bohatera do Króla Ubu – postaci z dramatu Alfreda Jarry'ego –, króla o mentalności wiecznego dziecka, z obsesją na punkcie lodów i władzy. Trudno nie dostrzec podobieństw nawet jeśli żaden z nich nie nosi śmiesznej fryzury, która źle układa się na wietrze.
Wampiry, potwory, globalna polityka. Trudno powiedzieć, o kim i o czym świadczy fakt, że pisarze zaczęli mówić do nas językiem Nickelodeona. No cóż, groteska to nowy realizm. Opera Jelinek łączy w sobie tragedię, dramat satyrowy i – jak sądzimy – instrukcję obsługi współczesnej demokracji, która właśnie otworzyła się na rozdziale o impeachmencie.
Premiera w hamburskiej Staatsoper planowana jest na luty 2026 roku. Spektakl na podstawie tekstu Jelinek, z muzyką Olgi Neuwirth, wyreżyseruje Tobias Kratzer. Bilety w sprzedaży od 19 maja. My akurat wtedy jesteśmy zajęci, ale dajcie znać, jak było.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.