– Co piątek grałem z kumplem w kosza – mówi John, opierając się o ladę w lokalnym dinerze. – To była nasza tradycja, od kiedy wprowadził się do Arpen. W piątek po pracy wychodziliśmy na boisko i graliśmy, aż było zbyt ciemno, a ostatnio po prostu nie przyszedł. Bez słowa. Przez 3 godziny sam biegałem dookoła kosza – szybko dodaje John. – Jednak tradycja to tradycja. Wygrałem 42:17.
John, jak na typowego mieszkańca Maine przystało, stara się myśleć pozytywnie. Jest wysoki, postawny i ma szeroki amerykański uśmiech, który mógłby być wizytówką całego kontynentu, jednak gdy mówi o swoim koledze, ton jego głosu zdradza nutę smutku.
– Moja sąsiadka też zniknęła. Mieszkam w bliźniaku i mamy jeden podjazd parkingowy. Od kiedy pamiętam było tak, że ja parkowałem jako drugi, bo wcześniej wyjeżdżam do pracy. Cały weekend trzymałem moje auto na gazie na podjeździe, bo myślałem, że zaraz wróci! W niedzielę skończyła mi się benzyna i teraz muszę jeździć do pracy rowerem. Jak jakiś Polak.
– Nie możesz zatankować? – pytamy Johna.
– Koleś pracujący na stacji też zniknął!
John siedzi sam w towarzystwie dwóch filiżanek kawy. Jedną z nich zamówił dla swojego kolegi, z którym jadał poniedziałkowe lunche. Zwyczaj był taki, że John stawia kawę, a Carlos – ciasto.
– Jestem głodny i opity kawą, a gdy siedzisz głodny i opity kawą w amerykańskim dinerze, rodzą się pytania.
John wie, że coś jest na rzeczy. Ludzie mówią o dokumentach, które nie spełniały wymogów. O niespodziewanych wizytach.
– Nie wiem, co dokładnie się dzieje, ale martwię się – dodaje John, patrząc w okno z widokiem na parking, na którym, zamiast aut , leżą porozrzucane rowery. Osób jak on jest więcej i choć próbuje zachować pogodę ducha, widok pustych krzeseł w restauracji czy cisza na sąsiednim podwórku wywołuje w nim uczucie straty.
W Arpen życie toczy się dalej. W dinerze wciąż serwują kawę, a John wieczorami gra samotnie w koszykówkę i choć zwykle wygrywa, to wciąż nie jest to regułą.
Tymczasem mieszkańcy zastanawiają się, co naprawdę się stało. Czy to UFO? Czy może coś gorszego – nowa polityka migracyjna? Jedno jest pewne: życie w Arpen nigdy nie będzie już takie samo.
To jest ASZdziennik. Wszystkie wydarzenia i cytaty zostały zmyślone.