Do walki stanęły słowa takie jak: "grzybobranie", "powódź", "immunitet" i "depenalizacja".
Zdaniem studentów na szczególne wyróżnienie zasługuje „stołówka”. A raczej jej brak, przynajmniej w pierwotnym tego słowa znaczeniu.
Współczesne interpretacje „stołówki” są różne.
Niektórzy np. uważają, że „stołówka” to to samo co: „modne bistro z obiadami za 50 zł w biurowcu korpo”.
Albo: „szybkie panini z marketu spałaszowane w tylnym rzędzie auli, która na 5 minut zyskuje miano spontanicznej stołówki”.
Albo: „zamknij się, roszczeniowy studencie”.
Dlaczego to ważne, by słowo roku zmaterializowało się na uczelniach w formie „miejsca, gdzie pracownicy i studenci mogą zjeść posiłek, spędzić czas, nie wydając dużo pieniędzy”?
Jak wynika z naszych spostrzeżeń, przeciętny student, poza porcją kurzu i śmiania się z braku perspektyw pracy po studiach, żywi się też jedzeniem.
A niedługo skończy mu się ten 9000-litrowy słoik żuru od mamy.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.