O historii dowiadujemy się z jednej z rowerowych grup na Facebooku. Historię opisują również lokalne media.
– Głównie to Wojtek był naszym motorem pedałowania i to on dawał nam powera do dalszej jazdy – zdradzają rodzice młodego cyklisty. – Dziennie pokonywaliśmy około 50-60 km. Droga w większości była super i jechało się mega fajnie.
Rodzice podkreślają również, że, wbrew temu, co mogłoby się wydawać, przejechanie około 400 km nie było osobliwą formą kary ani próbą torturowania dziecka.
– Gdyby Wojtek nie chciał jechać dalej czy tempo byłoby zbyt szybkie, mogliśmy w każdej chwili zakończyć naszą wycieczkę i spędzić resztę urlopu już w danej miejscowości. Z góry ustalone była tylko miejsce rozpoczęcia (Świnoujście), reszta była spontaniczna, a że Wojtek chciał kontynuować podróż tak, więc trasą R10 VeloBaltica dojechaliśmy do Gdyni – informuje mama 5-latka.
Czy Wojtek to nowa generacja wszechmocnych synów koleżanki twojej starej? Jeśli tak – nie jest dobrze.
Prawdopodobnie w wieku 6 lat wygra Tour de Pologne, nakręci film, wyda książkę, otworzy swoją kebabownię, zaliczy kryzys wizerunkowy po dramie z przedszkolnym influencerem, ale w wieku 7 lat stanie na nogi i kupi rodzicom mieszkanie na Wilanowie, a my wszyscy poczujemy się jeszcze bardziej bezużyteczni.
Niemniej, gratulujemy Wojtkowi i pozdrawiamy rodzinę!
To jest ASZdziennik, ale to prawda.