Kto godzien stanąć przed pustym opakowaniem po smaczkach?
Nikt. To dla kotów, nie piesków tak jałowa tułaczka.
Nie karć mnie, śmieciu, w bezsmaczkowej biedzie,
widziałem, jak wylizujesz musztardę po obiedzie.
A smaczków, jak nie było, tak nie ma.
Czy nie liczy się beztroskiego chrupania potrzeba?
Tymczasem z brakiem pogodzić się trzeba.
Krewetkowe, krabowe, anielskie żwacze wołowe…
Nie liczę na szczęście, choć ty możesz liczyć na incydenty kałowe.
I choćbym całe noce zawodzić miał,
nie odpuszczę, ku*wa, hau hau.
Podaję łapę, reaguję na komendę „zdechły pies”,
ale niedługo nie będę już udawał, wiesz?
Jeśli czujesz dyskomfort, słysząc szczekanie,
przypomnij sobie czasy smaczków na śniadanie.
Póki nie dostanę żwacza, w dupie mam to całe rymowanie.
Bo nawet gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność twoją,
a ciało wystawił na głaskanie,
lecz smaczków bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Dla smaczków uniosę się pychą,
dopuszczę się bezwstydu,
przeszukam szafki,
kapcie w zębach przetrzymam.
Tak więc trwają: spacer, zabawa, smaczki. Te trzy.
Z nich zaś najlepsze są smaczki.
Dawaj je, bo psialmy zamienią się w list psiożegnalny.
To jest ASZdziennik, ale psialm jest prawdziwy.