fot. Wikipedia Commons, ADAM JANKOWSKI/REPORTER
Reklama.

Do tej pory pyszałkowaty Zbigniew Ziobro był niepodzielnie uważany za największego szeryfa w Republice. Ostatnie wydarzenia sprawiły jednak, że zdał sobie sprawę ze swoich braków. – Będąc uczniem mistrza Wardęgi, chciałbym poznać tajemnice robienia streamów i nagrywania materiałów, którym będzie żyła cała Polska – uśmiecha się Zbigniew, zaplatając warkoczyki padawana. – Może nauczy mnie też przebierać psa za pająka? Doświadczony twórca internetowy jest pewien, że jego nowy uczeń wyrośnie na wspaniałego obrońcę słabszych. A do tego nauczy go kilku sztuczek. – To dopiero moje pierwsze publiczne złomowanie ludzi. Wiem, że minister ma w tym duże doświadczenie i ma na koncie więcej ofiar, niż Boba Fett – uśmiecha się delikatnie Wardęga. – Trochę niepokoi mnie jego nienawiść do piasku, lekarzy i w zasadzie wszystkiego, ale hej – każdy ma jakiegoś bzika. Pierwszym problemem, na jaki trafił duet, jest stworzenie przez Zbigniewa własnego miecza świetlnego. Każda próba zbudowania eleganckiej broni na bardziej cywilizowane czasy kończy się, z nieznanych powodów, czerwoną klingą. – Kiedy skończymy już z youtuberami, weźmiemy się za Mrocznego Lorda Darth Tuska – mówi przez zaciśnięte zęby Ziobro. – Szczęść Boże i niech Moc będzie z nami. To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.