W Lublinie kolejny budynek przemienił się w szambo. Okazał się nim Teatr Muzyczny w Lublinie, który nie zapłacił tłumaczowi, a wszelkie wyrazy sprzeciwu usuwa niczym osad z szambiarki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Krzysztof Cieślik, tłumacz i krytyk literacki, postanowił nie pozywać Opery Lubelskiej, by nie babrać się w jej smrodzie, ale w ramach ciekawostki podzielił się na Facebooku swoją historią:
Okazuje się, że Tomasz Man, dramatopisarz i reżyser teatralny, zachęcił go do przetłumaczenia „Jezus Christ Superstar” dla lubelskiego teatru. Tłumacz wykonał swoją pracę, ale nie otrzymał wynagrodzenia.
Według umowy warunkiem otrzymania wypłaty była akceptacji tekstu.
Jak wybrnął z tego teatr? Nie dał Cieślikowi żadnej szansy na poprawę przekładu. Jego próby zrozumienia niejasnych uwag skwitowali jednym zdaniem: „przekład ma być zgodny z linią melodyczną i BARDZIEJ MŁODZIEŻOWY”.
– Rzecz jasna to jedynie wymówka ze strony teatru, bo ani reżyser, ani nikt inny nie udzielił mi żadnych wskazówek na temat charakteru przekładu – komentuje Cieślik. –
Pierwszy raz tłumaczyłem musical, więc oczywiście z pokorą przyjąłbym wszelkie uwagi i chętnie popracowałbym nad tekstem. Ale uwag od teatru od 26 kwietnia nie dostałem, poniżej zresztą zobaczycie moje mejle.
Praca nad tekstem, aż będzie satysfakcjonujący dla wszystkich stron? Poszanowanie pracy tłumacza?
Hehe. Takie rzeczy tylko dla zarządu, panie Krzysztofie. Dla tłumacza co najwyżej harowanie za darmo.
Czy użycie słowa „boomer” w nagłówku byłoby dla Opery Lubelskiej wystarczająco młodzieżowe?
Nie wiadomo.
Wiadomo natomiast, że zachowali się jak nieprofesjonalni tchórze, którym brak klasy, by zająć się sprawą.