
"Twoja twarz brzmi znajomo" to wydestylowana rozrywka. Zabawa w stanie czystym. Niestety, nie wszyscy potrafią się dobrze bawić.
Dlaczego coraz mniej młodych ludzi ogląda telewizję? Nie mamy zielonego pojęcia. Ale mamy pewny podejrzenia. Co jakiś czas któryś z występów "Twoja twarz brzmi znajomo" staje się światowym hitem. Szczególnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie tradycja przedstawiania osób innych ras ma długą historię. Nie inaczej było tym razem. To w kolebce baseballu, Donalda Trumpa i strzelanin w szkołach ostatni występ Kuby Szmajkowskiego spotkał się falą krytyki. Sympatyczny wokalista wcielił się brawurowo w Kendricka Lamara.
Komentatorzy z USA powtarzają głupoty o tym, że białe osoby używające "słowa na n" to coś niewłaściwego, a malowanie twarzy na czarno (blackface) to kontynuacja rasistowskiego trendu i pozostaje symbolem upokorzenia.
Na szczęście polscy internauci są zgodni: amerykanie ch*ja się tam znają. I ten program jest dla nas, a nie dla nich. A u nas rasizmu nigdy nie było, nie ma i najprawdopodobniej nigdy nie będzie.
Przedstawiciel Banijay, firmy, w skład której wchodzi producent show, powiedział, że "potępia lokalny sposób wydania "TTBZ" przez Endemol Shine Polska, który jest sprzeczny z globalnymi wartościami naszej grupy". Ale co oni tam wiedzą.
Czesi ugięli się pod międzynarodową krytyką i zrezygnowali w swojej wersji programu z blackfaceowania. Jak zwykle się poddali. Ale nam nikt nie będzie mówił, co mamy robić.
Dlaczego niby Radosław Pazura ma nie przebierać się za Dr. Albana? Czy naprawdę chcemy żyć w świecie, w którym nie ma miejsca na Michała Milowicza zawadiacko udającego 50 Centa?
Mamy nadzieję, że Polsat i producenci show nie poddadzą się w swojej krucjacie serwowania średniej jakości wcale-nie-rasistowskich występów. Polska telewizyjna wstaje z kolan! To jest ASZdziennik, ale to prawda.
