– Pewnego ranka wyszliśmy do pracy i Claude siedział na ławce obok tych wszystkich roślin, owinięty wokół słupa – opowiada mężczyzna. – Owinąłem go ręcznikiem, zaniosłem go na wybieg mojego sąsiada, dwieście, trzysta metrów od szkółki i wypuściłem go na drzewo.
To nie zniechęciło rozsmakowanego w sadzonkach koali. Wrócił na pole po kilku dniach, co skłoniło właściciela roślin do zbudowania specjalnego ogrodzenia.
Koali gratulujemy sprytu i zapewniamy: rozumiemy.
My też niejednokrotnie wpadliśmy w kłopoty, bo ktoś przyłapał nas na spanku.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.