logo
Fot. 123rf.com
Reklama.

– „Zobaczymy” zdejmuje cały ciężar odmawiania. W tym tygodniu udało mi się tak spławić 3 osoby – chwali się specjalistka od zobaczymowania, 25-letnia Aneta.

Momentami jest to jedyna akceptowalna odpowiedź, mimo iż powoduje komunikacyjny impas. I w tym jej piękno. Przykładowy dialog:

„Wpadniesz do mnie wieczorem?

Zobaczymy.

Kiedy?

Zobaczymy.

To może jutro?

Zobaczymy”.

To doskonały sposób na zmylenie swojego rozmówcy i wydłużenie sobie czasu na udzielenie konkretnej odmowy, które można beztrosko spędzić w pieleszach.  

– Spytałem dziewczynę, czy za mnie wyjdzie. Odpowiedziała, że "zobaczymy" – żali się dyletant „zobaczymy”, 30-letni Marcin.

Na szczęście znaczna większość społeczeństwa poprawnie interpretuje „zobaczymy” i zdaje sobie sprawę, że jest to kurtuazyjna odmowa. Bo przecież, proponując komuś spotkanie, znacznie lepiej usłyszeć: „Zobaczymy!” niż „Nie, śmieciu. Nie spotkam się z tobą nigdy, w żadnej rzeczywistości, w żadnych okolicznościach, nawet jeśli będziesz ostatnim żyjącym stworzeniem na ziemi. A jeśli minę cię kiedyś na ulicy, zamierzam cię opluć i zwyzywać twoją mamę w mediach społecznościowych”.

Na świecie istnieje coraz większe grono zwolenników „zobaczymy”, ponieważ jest to odpowiedź doskonale uniwersalna. Sprawdzi się nie tylko w pytaniach sformułowanych w sposób wymagających odpowiedzi „tak” lub „nie”, ale też w pytaniach otwartych:

Jaki sens ma życie z myślą, że prawdopodobnie nigdy nie pogłaszczesz wiewiórki olbrzymiej?

Jak przeżyć, gdy pieniądze z wypłaty kończą się dzień po wypłacie?

Gdzie podzieje się wyrzucone ze swojej siedziby Ordo Iuris?

ZOBACZYMY.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.