Za projekt odpowiada Kaja Godek, która po przemyśleniu swojej działalności postanowiła przyłączyć się do akcji „Ani jednej więcej” i wesprzeć kobiety.
– Zrozumiałam swój błąd. Kobiet nie można zastraszać, trzeba ich pilnować – zauważa empatycznie antyaborcyjna aktywistka. – Koniec z brutalnymi aresztowaniami, płodobusami i nagonką. Załatwmy to polubownie. Od teraz grupa mało inwazyjnych nanopolicjantów będzie strzegła kobiecych ciał, więc niech w końcu zamkną mordę, bo milej się już nie da.
Policjanci nie kryją ekscytacji:
– Awans na nanopolicjanta to zaszczyt. Wcześniej patrolowałem szemrane osiedla, a teraz zyskałem poczucie misji – zauważa z dumą młodszy aspirant poznańskiej policji.
Zadaniem nanopolicjanta będzie informowanie prokuratury o wszelkich nieprawidłowościach w rozwoju płodu. W razie niepokojących sygnałów w każdej chwili może otrzymać wsparcie od wspomagających go funkcjonariuszy czekających w radiowozie zaparkowanym w błonie śluzowej ścianki macicy.
– Podczas służby pozostajemy w kontakcie z prokuraturą. Jeśli okaże się, że za próbę wywołania poronienia odpowiada płód, mamy obowiązek skuć zawiązki kończyn w kajdanki. Jeśli za aborcję odpowiada kobieta – to już sprawa pozamacicznych policjantów. Nie można jednak wykluczyć współpracy płodu z matką – poucza pierwszy mianowany nanopolicjant mł. asp. Grzegorz Mizogiński.
Pytamy Grzegorza o proces rekrutacji na stanowisko nanopolicjanta:
– To proste. Wystarczy pić browara z członkami Ordo Iuris i nienawidzić kobiet. A potem pozostaje powtórzyć tekst ślubowania:
„Ja, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, świadom podejmowanych obowiązków nanopolicjanta, ślubuję: odbierać kobietom prawa do ich własnych ciał, chronić opłacanych przez Kreml fundamentalistów, strzec bezpieczeństwa zlepków komórek, ale nie ciał, w których się rozwijają, nawet z narażeniem życia kobiet”.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.