W swojej najnowszej ustawie Sejm pochylił się nad losem dzieci, które doświadczają przemocy, a niekiedy nawet śmierci i to niejednokrotnie z rąk rodziców. Projekt nowelizacji („Lex Kamilek”) powstał jako reakcja na śmierć Kamila z Częstochowy – chłopca, który zmarł wskutek przemocy ojczyma.
Ustawa została uchwalona i wszystko fajnie. Z tym, że jednak nie.
Wydawać by się mogło, że ochrona dzieci nie jest zbyt kontrowersyjnym stanowiskiem, bez względu na preferowaną opcję polityczną. Nic bardziej mylnego. Członkowie Konfederacji stanęli ramię w ramię z byłą Konfederacją i pokazali, na co ich stać. A stać ich na mętne teksty w stylu:
„Dziecko musi wiedzieć, jakie jest jego miejsce w rodzinie”
„Jeżeli mu się zakłóci naturalne miejsce w rodzinie, to wtedy konsekwencje tego są absolutnie fatalne. Dziecko się kiedyś bało ojca, ale dzięki temu nie trzeba było używać przemocy. Jeżeli się podrywa autorytet ojca, wtedy dziecko się nie boi, a przecież nie może włazić rodzicom na głowę, więc trzeba użyć przemocy, bo nie ma innego sposobu. Nie może być tak, że dzieci robią, co chcą, że na jezdni włażą pod samochody” – wspomina Janusz Korwin-Mikke i wydaje nam się, że to nie wymaga już dalszego komentarza.
Dobrze podsumowała to Monika Rosa z Koalicji Obywatelskiej:
– Konfederacja przeciwko ustawie zwiększającej ochronę dzieci przed przemocą i śmiercią dzieci w wyniku przemocy. Klapsy, bicie, kabel od żelazka. Jedyną wolność jaką prezentują to wolność do bicia dzieci.
Cóż, na szczęście jest to tylko smutna ciekawostka z Sejmu. Pozostaje cieszyć się, że postulatów i słów Konfederacji i tak nikt nie bierze na poważnie.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.