ASZ_avatar

Influencerka od afirmacji bogactwa grozi pozwem. Ktoś śmiał jej zwrócić uwagę, że to nie nauka

Łukasz Jadaś

06 lipca 2023, 16:17 · 2 minuty czytania
Pozytywna afirmacja działa cuda. Generuje przelewy. Leczy depresję. Usuwa nowotwory z ciała. Tak? No tak nie za bardzo. Jedna ze znanych influencerek i propagatorek duchowej siły zagroziła internautce pozwem za zwrócenie jej uwagi, by nie szarżowała z przecenianiem siły pozytywnego myślenia.


Influencerka od afirmacji bogactwa grozi pozwem. Ktoś śmiał jej zwrócić uwagę, że to nie nauka

Łukasz Jadaś
06 lipca 2023, 16:17 • 1 minuta czytania
Pozytywna afirmacja działa cuda. Generuje przelewy. Leczy depresję. Usuwa nowotwory z ciała. Tak? No tak nie za bardzo. Jedna ze znanych influencerek i propagatorek duchowej siły zagroziła internautce pozwem za zwrócenie jej uwagi, by nie szarżowała z przecenianiem siły pozytywnego myślenia.
Fot. 123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Influencerka, o której mowa, znana jest z paranaukowych i parapienężnych konferencji. Prowadzi płatne kursy afirmacji i manifestacji marzeń. A przy okazji, w ramach promowania swojej firmy, publikuje na Instagramie i Facebooku relacje klientów, którzy twierdzą, że afirmacja pomogła im wyzdrowieć: fizycznie i psychicznie. Chodzi m.in. o nowotwory i depresje.


No i wszystko byłoby OK, bo pozytywne nastawienie w chorobie na pewno nie szkodzi. Kto komu zabroni afirmowania czegokolwiek i wydawania pieniędzy na kursy tegoż afirmowania? Jedna rzecz okazała się jednak mocno niepokojąca.

W niektórych postach inlfuencerka rozsądnie zaznacza, że "każdy powinien bezwzględnie zasięgać porad lekarskich", i że "pozytywna afirmacja może pomóc w psychicznym ustosunkowaniu się do sytuacji zewnętrznej".

Wiele slajdów i postów ze świadectwami wyleczenia było jednak wrzuconych ot tak - jako świadectwa wyleczenia się z ciężkich chorób dzięki pozytywnemu myśleniu. W jednym z postów czytamy wręcz wprost, że to "historie sukcesu manifestacji". Manifestacji. Nie nauki.

Pani Anna zauważyła to i zareagowała. W prywatnej wiadomości zwróciła influencerce uwagę, że nie warto szarżować z tym tematem. Bo wiecie, ktoś może jeszcze pomyśleć, że pozytywna afirmacja może zastąpić onkologa, psychiatrę czy terapeutę. Pani Anna zapowiedziała, że zgłosi tę sprawę do zbadania przez UOKiK, bo klienci mogą być wprowadzani w błąd.

No i co? Influencerka zreflektowała się i od tej pory zamieszcza wszędzie stosowne adnotacje?

No nie.

Zagroziła pani Ani pozwem. Za groźby karalne. Jej prawnicy mają już pracować nad pismem w tej sprawie.

Panią influencerkę prosimy, by zamiast pisania pozwów, zreflektowała się nieco nad tym, co udostępnia w mediach społecznościowych. I by wzięła pod uwagę, że - nawet działając w dobrej wierze - mając tysięczne czy milionowe zasięgi w mediach społecznościowych można łatwo sprawić, że niektóre osoby mogą przecenić wagę pozytywnego myślenia podczas leczenia chorób.

Może zamiast procesowania się warto stosować np. pozytywną afirmację, że wszystko w jej biznesie się ułoży, jeżeli tylko będzie częściej rzetelnie informować potencjalnych klientów o tym, w czym tak naprawdę może pomóc pozytywne myślenie, a co lepiej zostawić nauce i medycynie. To podobno działa.

To jest ASZdziennik, ale to prawda.