Architekt Marcin Mostafa z pracowni WWAA zabrał głos w gorącej dyskusji o przyszłości warszawskiego Kamionka - obszaru w dzielnicy Praga Południe.
Trwa tam jeden z tysięcy sporów na linii mieszkańcy-deweloperzy-aktywiści-miasto. W takich dyskusjach najczęściej głosu nie mają ci najsłabsi, deweloperzy. Na szczęście list, który został opublikowany w portalu Wyborcza.pl, prezentuje nam ich stanowisko. Pismo kompletnie wywraca perspektywę patrzenia na konflikty mieszkańców z deweloperami. Smaczku dodaje tło powstawania listy. Wszystko wskazuje bowiem na to, że jego autor w trakcie pisania był atakowany przez sfory żądnych krwi patomieszkańców.
Oto kilka cytatów. 1. „Sięganie po efektowne hasła, jak „patodeweloperka", jest w modzie. A być może, po chwili refleksji, okaże się, że to ci, którzy po takie hasła sięgają przy każdej okazji, są „patomieszkańcami", którzy chcą tylko brać i dostawać, ale absolutnie nic nie wnosić do wspólnoty przestrzeni publiczne". Nie wiadomo, jakie środki bezpieczeństwa planuje wdrożyć architekt w obawie przed czynszowymi potworami. Może wystarczy schować się w jakimś bardzo małym pomieszczeniu z małymi oknami i toaletą w kuchni? Tylko gdzie znaleźć coś takiego... 2. „Doceńmy, że współcześni inwestorzy pozostawiają stare obiekty i poddają je dogłębnej rewitalizacji. Zauważmy, że część domów, w których mieszkamy, powstała w miejscu wyburzonych fabryk, nie zachowując nic z ich historii". Proponujemy, by część patomieszkańców odłączyła się jednak od hordy. Niech rozpoczną budowę świątyni. Będą tam oddawać cześć deweloperom, którzy nie wyburzyli wszystkiego. Będą też modlić się o wyburzenie starych budynków, by ich bogowie mogli znowu zadbać o ciaśniejszą zabudowę. 3. „Dla planistów i polityków wyhamowanie tego procesu (rozlewania się miasta) powinno być celem nadrzędnym i strategicznym. Jednym ze sposobów na to jest dogęszczanie miast w miejscach, w których dostrzegamy ku temu potencjał". Może rzeczywiście deweloperzy nie są tacy źli, skoro to oni dbają o zrównoważony rozwój miasta i stawiają na wspólne korzystanie z przestrzeni miejskiej? Przecież na pewno nie napędzają ich głównie pieniądze i marzenia o zabetonowaniu każdej wolnej parceli na świecie. Oni po prostu chcą zahamować rozlewania się miasta. Dziękujemy. 4. "Zaakceptowanie, że miasto jest wspólne, pozwala prowadzić dyskusję o potrzebach większej grupy użytkowników, a nie tylko stricte lokalnych interesariuszy". Te mądre słowa sprawiły, że obrzydliwi mieszkańcy zatrzymali się. Zobaczyli, jakimi potworami się stali i postanowili nigdy już nie wątpić w dobre intencje dewelopera i jego ludzi. Dlaczego interes osób, którzy będą mieszkać w okolicy inwestycji przez kolejne 50-60 lat, ma być ważniejszy niż potrzeby dewelopera? Obrzydliwe. To jest ASZdziennik i wszystko poza cytatami z listu architekta dewelopera, zostało zmyślone.