– Wpadłam na to, gdy poczułam pierwsze objawy wycieńczenia organizmu – chwali się polonistka, która, pomimo zapewnień dyrekcji, że to wykonalne, nie jest w stanie nasycić organizmu smakowitą myślą o niesieniu krużganka oświaty.
– Dwanaście róż, sześć tulipanów. Do tego hendmejdowa szarfa i jesteśmy w domu. To znaczy w grobie – podsumowuje Adrianna, która od razu po uroczystości zakończenia roku przystąpiła do pracy nad wieńcem pogrzebowym.
Od jednej z klas dostała zapachową świeczkę, którą postanowiła potraktować jako ekstrawagancki znicz.
– A długopisem od Rady Rodziców można podpisać akt zgonu – zauważa wspaniałomyślna polonistka.
Adrianna jest przekonana, że jej zaradność ułatwi życie również tym z ciała pedagogicznego, którzy nie awansowali do statusu ciała martwego.
– Postanowiłam przygotować wszystko zawczasu. To uśmiech w stronę moich znajomych pedagogów, którzy nie mogą sobie pozwolić na rozpustę sfinansowania kwiatów lub znicza na mój pogrzeb – informuje rozsądna 31-latka, która wie, że nawet jeśli jakimś cudem wystarczy jej pieniędzy na podtrzymanie podstawowych funkcji życiowych, wszystko posypie się z chwilą, gdy zachoruje i trzeba będzie opłacić leki.
Adrianna jest dumna ze swojego planu. Martwi ją jedynie możliwie wysoka frekwencja uczniów na pogrzebie.
Dlatego zostawiła sobie bombonierki z zakończenia roku, które wykorzysta jako poczęstunek na stypie.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.