Bazyl szanuje preferencje gastronomiczne Andrzeja. W związku z tym, zamiast przynosić mu do łóżka kość na śniadanie jak jakiś byle psynek bez polotu i wyobraźni, postanowił uwzględnić gust ojca i zaoferować mu kulinarną dowolność.
– Osobiście polecam ratatouille z kapcia i sandałów oprószone agletami podane na podgrzanym od słońca glanie – rekomenduje psynek, który specjalnie na Dzień Ojca przeszedł przyśpieszony kurs obróbki obuwia zębami. – Ale pozwolę tacie wybrać to, na co ma ochotę. Nawet jeśli miałby ledwo skubnąć gulasz z vansów.
Bazyl liczy, że ojciec doceni jego starania.
– To znacznie bardziej osobisty prezent niż ścięgna z karczku wołowego, suszony gryzak lub pralinki ze strusia z wanilią – wyznaje dumny z siebie psynek. – W tym roku chciałem, żeby każdy kęs coś znaczył.
I tak dzięki zawilgoconym adidasom, Andrzej może wspominać nasze dzikie harce z psynkiem nad stawem, w trampkach wciąż czuć aromat rozłożonego zwierzęcia, a klapki charakteryzują się interesującą teksturą ziemi z polskiego ogródka.
Bazylowi pozostaje czekać, aż ojciec wróci z pracy i przyniesie na stopach ostatni, niezbędny składnik szwedzkiego stołu – swoje ulubione buty ze skóry.
– Wszystkiego najpsiejszego! – wyszczeka radośnie ukochany psynek, zapraszając ojca do suto zastawionego stołu.
A jak skończy się pora jedzenia, Bazyl zaprosi ojca do innych rozrywek: psikusów i swawoli z szarpakiem i więziotwórczego obsikiwania tego samego drzewa.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.