To był naprawdę dobry żart. Napracowałxś się nad nim. Zmieszałxś sytuację społeczną z odrobiną prywaty, przyprawixś wszystko odrobiną absurdu. Twój żart był oryginalny, śmiały, odrobinę edgy, ale równocześnie inteligentny i niebanalny. Celnie diagnozował kondycję społeczeństwa, oddawał najgłębsze warstwy twojej komicznej tożsamości, którą stworzyłxś specjalnie na potrzeby grupy. Twój żart uczył i bawił, a gdyby się postarał, zrobiłby truskawkowe smoothie i odprowadziłby dzieci do przedszkola.
Był tak śmiesznym żartem, że sam rozśmieszył kilka pomniejszych żartów i doprowadzał cię do myślowego chichotu.
Mimo to czekałxś na odpowiedni moment, by żart odpowiednio wybrzmiał. Wiesz, że cierpliwość popłaca. Dzięki temu żarty obrastają w warstwy. Są jak błazeńskie cebule.
Chciałxś być jak Andy, numerant jakich mało, wielki artysta w robieniu kawałów.
Więc napracowałxś się nad żartem, pozwoliłxś humorowi na eskalację, zrobiłxś dwa głębokie wdechy, dodałxś spontaniczną grę językową IIIII…..
O tak. Żart. Śmieszny żart poszedł w świat.
Szkoda tylko, że wymamrotałxś go pod nosem i w sumie to prawie nikt go nie usłyszał, bo akurat piesek zrobił śmieszną minę.
– Piesek robi śmieszną minę! Haha!!! – potwierdziła koleżanka, a twój żart utonąłby w chóralnym „oooo piesek pieseczek pieseeeeeek”, gdyby nie troskliwy kolega, który powtórzył twój żart.
I wtedy wszyscy wybuchli śmiechem.
– Ty to jak coś powiesz, hahahaha!
A ty co się nie śmiejesz?
Najwidoczniej jako jedynx nie masz poczucia humoru.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.