Fot. Facebook/Marcin Kazimierz Matuszewski
REKLAMA

Marcin miał niewątpliwy zaszczyt oprowadzać zwiedzających po wystawie Ignacego Czwartosa "Malarz klęczał, jak malował", na której można było zobaczyć przewrotne dzieła pełne sarkazmu i gorzkiej ironii — cech, które, jak wiadomo, same w sobie świadczą o geniuszu autora, a jak ktoś tego nie łapie, to znaczy, że jest tępym ignorantem, który nie zna się na czarnym humorze.

Jak pisze Mateuszewski o wystawie:

"To, czego można było tam doświadczyć, to – poza dyskusyjnym jakościowo malarstwem – apoteoza zbrodniarzy, żarty z nazistowskiej przemocy, podłe wymieszanie bohaterów ze zwykłymi bydlakami i mordercami w celu legitymizacji działalności tych drugich. Podczas mojego oprowadzania nie omieszkałem wspomnieć o moich obawach wynikających z prezentowania tego typu narracji, cytowałem artystę i dosyć jednoznacznie wyrażałem swoje zdanie. Robiłem to w Zachęcie przez kilka lat i za moją szczerość i odwagę w wyrażaniu opinii (czasami trudnych i, hm, kontrowersyjnych?) byłem raczej doceniany przez osoby, z którymi pracowałem, i przez publiczność. Tym razem było inaczej".

Jak się okazuje, zaledwie miesiąc wygłaszania subiektywnych opinii o nazistowskich zbrodniarzach i o bagatelizowaniu przemocy wystarczył, aby przewodnik zaczął odczuwać skutki swojej krnąbrności: bez jakichkolwiek wyjaśnień przestano przydzielać mu grupy zwiedzających.

W kuluarach mówiło się też o tym, jakoby dyrektor Zachęty miał sobie nie życzyć, aby wygadany przewodnik miał wstęp do galerii. Oficjalnie jednak nikt nic nie mówił, a Mateuszewski przecież dalej miał pracę, tylko nie miał możliwości wykonywać związanych z nią obowiązków.

"Dopiero po moim stanowczym postawieniu sprawy zostałem zaproszony na spotkanie z wicedyrektorem Kudelskim (którego widziałem pierwszy raz w życiu), który wręczył mi wypowiedzenie przy absolutnym milczeniu siedzącej obok kierowniczki. Nikt w dziale nie zaprotestował, bo prawie całość załogi jest nowa i kompletnie bez doświadczenia i kompetencji".

Marcin Mateuszewski bez ogródek przyznaje, że nadal nie żałuje swojej postawy związanej z przewrotną wystawą Czwartosa.

Dla reszty z nas jednak niech to będzie lekcja, żeby zamknąć buzię na kłódkę i nie pyskować.

Chyba że jest się wybitnym, kontrowersyjnym artystą. Wtedy można wszystko.

To jest ASZdziennik, ale to prawda.