
Odcinek „The Office" z ćwiczeniami przeciwpożarowymi jest jednym z najlepszych z całej serii i wszyscy fani wspominają go z rozrzewnieniem. Inaczej będzie w przypadku tych na Politechnice Wrocławskiej: także wymknęły się spod kontroli, ale rezultat jest mniej zabawny. Wszystko zaczęło się wczoraj, gdy podczas rutynowych ćwiczeń z budynku Archiwum PWR zaczął unosić się czarny dym. Na szczęście budynek mieści się niedaleko remizy i już po chwili na miejscu było 10 zastępów Straży Pożarnej. Służby zarządziły ewakuacją i oddymiły budynek. Okazało się, że był to dopiero początek problemów. Systemy informatyczne Politechniki padły. Nie działają np. bramki na uczelniach czy telefony sieciowe.
Na stronie uczelni od rana wisi komunikat o problemach technicznych, a dostęp do USOS-a jest wyłączony. Jak ustalił „Business Insider" trwają próby uratowania nieuszkodzonego sprzętu. Niestety, nie wiadomo co stało się z serwerami zapasowymi oraz czy w ogóle istnieją.
Internet zalała fala komentarzy i memów. Pojawiły się (raczej fałszywe) informacje, jakoby serwery zostały zalane przez uruchomione przez przypadek zraszacze. Instalowanie tak przestarzałej technologii w infrastrukturze krytycznej wydaje się niemożliwe: nikt nie byłby przecież tak nieodpowiedzialny.
Rzecznika w rozmowie z „BI" poinformowała, że winny całej sytuacji jest proszek do gaszenia. Rozpylił się on w całej serwerowni w wyniku nieustalonej jeszcze awarii. Nie wiadomo, kiedy system politechniki wróci do normalnego funkcjonowania. Według nieoficjalnych informacji cała sytuacja może kosztować uczelnie kilka milionów złotych.
To ASZdziennik, ale to prawda.